Bodø (via Oslo, Trondheim)

Norwegia  | Podróż 27 Wpis 11


Pomysł #1: oferta biletów Ryanair za 1 zł z Balic na lotnisko w Rygge. Pomysł #2: oferta biletów kolei norweskich w taryfie Mini Pris za 199 NOK na dowolnej trasie w jedną stronę. Podsumowanie: 1 zł + 1 zł+ 199 kr + 199 kr = ok, 200 zł. Żal nie skorzystać, a wybór padł na miejsce najdalsze, czyli Bodø – miejscowość za kołem podbiegunowym.

Plan na trzy dni był dostosowany, jak na warunki cenowe w Norwegii i porę roku. Krótko mówiąc, większość czasu spędziłem w pociągu – łącznie z dwoma noclegami. Słyszałem opinię, że skandynawskie miasta są nudne. Zaraz po przylocie do Rygge miałem przed sobą nocleg na lotnisku, a z samego rana przejazd komunikacją zastępczą (kolej miała w ten weekend remont) do Oslo. Sam przejazd autokarem nie zajął dużo czasu, a ja całe przedpołudnie miałem spędzić w Oslo, bo zamknąć się w pociągu na osiem godzin. Wyjście z dworca było bardzo trudne. Każde drzwi na Oslosentralstasjon wyposażone były w dmuchawę ciepłego powietrza. Wyjście, po niewyspanej nocy, na temperaturę ok. 5°C było nie lada wyczynem. Jako, że miałem teraz ok. sześciu godzin w Oslo i perspektywę długiej drogi ograniczyłem się do krótkiego spaceru i darmowych atrakcji we wnętrzach. Na pierwszy ogień poszedł parlament Norwegii otwarty dla zwiedzających akurat w sobotę o 10:00. Po drodze jeszcze przeszedłem obok ratusza i zahaczyłem o Pałac Królewski. Uświadomiłem sobie, że jednak nie warto było zwlekać z kupnem aparatu, bo stary poczciwy Canon pożera baterię w mgnieniu oka i nie nadaje się zbytnio do użytku. Zwiedzanie parlamentu było całkiem atrakcyjne. Dużo ciekawych informacji o historii całkiem młodej, bo zaledwie stuletniej, Norwegii. Anegdotki, ciekawostki… Zlikwidowali Senat bo zawsze głosował tak samo jak ichniejszy Sejm. Po Parlamencie przeszedłem do Muzeum Miejskiego, w którym niestety była wystawa częściowo zamknięta z powodu remontu. Uzyskałem trochę informacji o rozwoju Oslo po II wojnie i budowie wielkich osiedli mieszkaniowych na obrzeżach połączonych metrem. Zwiedziłem jeszcze okolice dworca i oddział Muzeum Miejskiego poświęcony wielokulturowości z ciekawą wystawą o religiach mniejszości, z tekstem po polsku przedstawiającą mniejszość katolicką.

26/10/2012 29/10/2012 | Ryanair Koleje Norweskie NSB |
Galeria zdjęć z tej podróży w serwisie Flickr >>

Pociąg do Trondheim przywrócił moją wiarę w piękno kolei. u nas też kiedyś będzie dobrze. Numerowane miejsca, stoliki przed każdym fotelem, regulacja ułożenia, przestronna toaleta i konduktor miły jak stewardessa w Emirates. Na tym odcinku miałem miejsce przy oknie, więc mogłem podziwiać przejazd przez góry i m.in. Lillehammer. Już w samolocie do Rygge zauważyłem, że sporo Norwegów łazi w samych skarpetkach gdzie się da. w pociągu dzieci biegały boso. Nie są to te śmierdzące przetarte skarpety, których mamy zaszczyt odczuwać w naszych pociągach, ale przeważnie grube wełniane skarpety, przystosowane do chodzenia po domu tak żeby było ciepło w stópki. o 21:00 przybyłem do Trondheim. Miasto miałem okazję podziwiać przez dwie nocne godziny. Na ulicach było pusto jak w norweskim mieście w nocy zimą. Za to dużo białego puchu i ciekawa iluminacja budynków robiła wrażenie. w Trondheim przeszedłem się przez nową dzielnicę Nedre Elvehavn, starym mostem do katedry i obok pałacu królewskiego z powrotem na dworzec. Przed północą wsiadłem na kolejn 9 (jednak 10) godzin do pociągu. w nocnych dają zestaw: poduszka, kocyk, stopery do uszu i opaskę na oczy. Miło i przytulnie. Dzieci są przebrane w piżamki, a ja zasypiam, budząc się dopiero na postoju ok. 3:30 w znikającej godzinie na zmianę czasu. Następna pobudka jest już po świcie w kosmicznym krajobrazie. Gołe wzgórza pokryte śnieżna warstwą, a wśród nich stada prawdopodobnie łosi. Gdzieniegdzie jezioro. Bosko. Niestety nie zlokalizowałem dokładnie tego miejsca w drodze powrotnej, a to było gdzieś 2-3 godziny od przyjazdu do celu.
Samo Bodø to mało miasteczko, jednak dobrze skomunikowane. w latach 60. dociągnięto linię kolejową. Lotnisko obsługuje dużo połączeń do bliższych i dalszych miast Norwegii. Wybrałem się wzdłuż lotniska w stronę północnego skraju, jednak wszędzie były zakłady przemysłowe i magazyny. Zrobiłem kilka zdjęć o mało nie tracąc dłoni z odmrożenia. Przy każdym zdjęciu musiałem wsadzać i wyciągać baterię żeby aparat ich nie rozładował. Kosmiczny krajobraz uchwyciłem. w centrum miast jest pirs, którym przespacerowałem się na koniec. Bosko byłoby mieć więcej czasu, pieniędzy i jakieś towarzystwo, bowiem znajdowała się tam restauracja ze świeżymi rybami – w małym domku, obok skały kończącej pirs. Po trzech godzinach spaceru za kołem podbiegunowym, w zimnie w okolicach zera, wietrze i śniegu, wróciłem na dworzec. Miasto Bodø może nie jest piękne, ale na pewno urok surowego krajobrazu warto było zobaczyć i poświęcić te 200 zł.
Przede mną prawie siedemnastogodzinna podróż pociągiem do Oslo. Tym razem też z przesadką w Trondheim, ale było to przejście z jednego pociągu do podstawionego już drugiego składu. w Oslo wylądowałem przed 7:00. Jako, że miałem więcej czasu, kręgosłup mi się nieco zgiął od spania na siedząco postanowiłem trochę pojeździć. Bilet na metro kosztował koło 20 zł, ale za to całodzienny jedynie koło 45-50 zł. Podjechałem więc pod skocznię Holmenkollen, stamtąd na półwysep Bygdøy widząc z autobusu muzea: Kon-Tiki, Fram i Marynarki Wojennej, a na samym końcu trasy autobusu były najpiękniejsze plaże w Oslo. Na jasieni też prezentowały się całkiem przyzwoicie, jedynie kąpiących brak. Zwiedziłem już Oslo metrem i autobusem, więc czas na tramwaj. Dojeżdżam do dworca, skąd idę zobaczyć Operę i przy okazji podsuszyć buty w toalecie. Dach Opery jest dostępny dla pieszych z poziomy chodnika. Cała budowla jest zygzakowym podejściem na najpiękniejszy w Oslo punkt widokowy. Niestety kamienna posadzka powoduje gromadzenie się tam kilku centymetrów mokrej mazi, czego moje buty nie wytrzymały. Spod Opery zahaczam jeszcze pod Twierdzę Akershus, spod której tramwajem z przesiadką dojeżdżam w rejon Ogrodu Botanicznego. w okolicy jest też muzeum Muncha, ale nie ma w planach zobaczenia go tym razem. Metrem wracam pod Dworzec, a korzystając z chwili czasu do odjazdu jadę jeszcze gdzieś na północ, skąd wracam tą samą drogą do Dworca. Przejazd do Rygge odbywa się całkiem przyjemnym EZTem klasy 73, wyglądającym nadzwyczaj aerodynamicznie i nowocześnie. Spod dworca kursuje darmowy autobus na lotnisko. Po paru godzinach odlatuję do KRK.
Norwegia to na pewno kraj do powrotu w najbliższym czasie. Ceny są wysokie, ale wcale nie wszystko jest aż tak astronomiczne. Osiem paluszków kupiłem za równowartość 7 zł, a ciastka i marcepan za kilka złotych sztuka. Na pewno miło żyje się w kraju, w którym zarabia się dużo i wydaje się bez myśli o tym, że zaraz nam kasy zabraknie.

Może Ci się również spodoba