Watykan, czyli z wizytą w mikropaństwie
Watykan | Podróż 62, Wpis 71
To już ostatnia relacja z naszej włoskiej podróży, chociaż konkretnie nie z Włoch, lecz z Watykanu. Właśnie przez tę odrębność Watykan zasłużył na osobny wpis, a nie parę akapitów gdzieś wciśniętych pomiędzy rzymskie opowieści. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę, bo chociaż sam myśląc o spędzeniu całego dnia w muzeum zaczynam mieć ból głowy, to wcale tak źle nie było. Wręcz przeciwnie, mimo, że oboje z religią nie mamy nic wspólnego, to Watykan nas zaintrygował. Szczególnie swoim ogromem, bogactwem zbiorów i pewną tajemniczością. Wcale nas nie dziwi, że Dan Brown umieścił tu akcję „Aniołów i demonów”, czyli pierwszej książki z profesorem Langdonem.
Wstęp
Żeby znaleźć się w środku, zawsze trzeba jakoś wejść. Choć i tutaj straszono nas kolejkami, to do Muzeów Watykańskich weszliśmy niemal z ulicy. Wiem, że w sezonie musi być tu o wiele gorzej, bo wzdłuż Viale Vaticano są na stałe zamontowane barierki separujące kolejkę na dwie części, ale znów mamy szczęście, że wybraliśmy styczeń na nasze kompleksowe zwiedzanie Rzymu.
Bilet do muzeów kosztuje 17€, to dużo ale zbiory są naprawdę pokaźne. Przekonujemy się o tym patrząc na plan Watykanu z zaznaczoną ścieżką zwiedzenia. I tu już pojawił się pewien problem. Na kartce wszystko ładnie wygląda — linia zwiedzania i parę punktów z nazwami muzeów i galerii — ale taki jeden punkt może nam zając pół godziny lub więcej. Nie wszystkie muzea są też dobrze oznakowane. Nie ma co liczyć na wersję dla leniwych z zaznaczonymi tylko najważniejszymi miejscami, no chyba że ktoś chce iść tylko do Kaplicy Sykstyńskiej, to może od razu wszystko inne pominąć.
Część pierwsza, trochę ogrodu i dużo muzeów
W pierwszej części, tuż za kasami, znajduje się kilka pokaźnych muzeów. Jest tam między innymi Pinakoteka z obrazami Caravaggia i Leonarda da Vinci. Chociaż lubię bywać w muzeach i oglądać malarstwo, to liczba tutejszych eksponatów jest tak wielka, że nie da się wszystkiego wchłonąć. Trzeba się skupić tylko na wybranych, najważniejszych rzeczach. Pisząc ten tekst już nawet nie pamiętam tego Caravaggia. Bardziej zapadły mi w pamięci Muzea Gregoriano Profano i Pio Cristiano. To zbiory antycznych rzeźb i przeróżnych artefaktów od kawałka wanny, po fragment kolumny. Zwiedzania niestety nie ułatwia zupełny brak podpisów przy eksponatach. W większości oglądamy po prostu kawałek czegoś starego i reszty musimy się domyślić. Bardzo kameralne, bo zajmujące tylko parę gablot, jest Muzeum Filatelistyczne i Numizmatyczne. Znaczki może nie są emocjonujące, ale zaciekawiły nas polonica, w końcu był Papież-Polak to i znaczek z Krakowa się znalazł.
Na szczęście nie zmarnowaliśmy całej energii na zwiedzenie tych kilku pierwszych muzeów (było tam jeszcze Muzeum Misyjno—Etnologiczne, ale zostało czasowo zamknięte), bo przecież to dopiero jakaś jedna czwarta całości. Wyszliśmy jeszcze do małego ogrodu jeszcze bardziej zmęczyć nogi, ale jedyne co ciekawego w nim, a właściwie pod nim, się znajdowało to Padiglione delle Carrozze, czyli Pawilion Powozów. Na samych karocach się nie kończy i jest tu parę ciekawych eksponatów, jak papamobile Fiat Campagnola, w którym postrzelono Jana Pawła II. Są też stare papieskie limuzyny, ostatni wyprodukowany w Meksyku Volkswagen Garbus (czyli rocznik 2003) oraz mały Renault 4 podarowany przez papieża Franciszka.
Część druga, czyli niekończące się korytarze
To teraz opiszę każdą ze stu sal po kolei… żartowałem. Znaleźliśmy się w miejscu, w którym można było rzucić wszystko i ruszyć od razu do Kaplicy Sykstyńskiej, ale oczywiście tego nie zrobiliśmy. Przeszliśmy przez kolejne cztery muzea wypełnione głównie rzeźbami i jedyne co mogę powiedzieć, to że mam ogromny szacunek do rzeźbiarzy. Oglądając te wszystkie łydki, głowy, ręce i mając świadomość, że samemu nie potrafiłbym łydki nawet dobrze narysować, a tu ktoś ją wyrzeźbił i nawet nie miał pola do pomyłki. Tych rzeźb jest naprawdę mnóstwo, a samych korytarzy jest jakieś 600 m i oczywiście eksponaty są ustawione po obu stronach.
Z całej tej siatki korytarzy najbardziej wyróżnia się Galleria delle carte geografiche, której sufit po prostu olśniewa. Natomiast, jako geograf z wykształcenia, z chęcią popatrzyłem też na ściany i mapy włoskich regionów namalowane tu w XVI wieku.
Część trzecia, najlepsza
Prawdę mówiąc, dla przeciętnego turysty na tej trzeciej części Muzea Watykańskie mogłyby się rozpocząć i zakończyć. Jest tu polski akcent, czyli „Jan Sobieski pod Wiedniem” Jana Matejki, są spore zbiory sztuki współczesnej, którą osobiście lubię, z dziełami między innymi Salvadora Dalego, Henriego Matisse’a czy Marca Chagalla. Są też pięknie zdobione Apartamenty Borgiów i oczywiście najważniejsze — Kaplica Sykstyńska.
W Kaplicy Sykstyńskiej usiedliśmy na chwilę. Nie na kontemplację, bo o skupienie w takim tłumie trudno, ale żeby choć na chwilę odpocząć i w spokoju obejrzeć słynne sklepienie. Jest naprawdę piękne, ale nie będę ukrywał, że jeżeli chcemy dokładnie obejrzeć dzieło Michała Anioła najlepiej zrobić to w domu, na komputerze. Na tłum w Kaplicy nawet styczeń nie pomaga — jest tłok, a przecież i tak nie dojrzymy szczegółów na suficie dwudziestometrowego pomieszczenia. W Kaplicy Sykstyńskiej nie wolno robić zdjęć, nawet bez lampy, może właśnie dlatego by nie robić kolejnego słabego zdjęcia.
Kaplica Sykstyńska praktycznie kończy zwiedzanie Muzeów Watykańskich, a do Bazyliki św. Piotra musimy wejść na nowo od strony placu św. Piotra.
Bazylika św. Piotra
I tu spotkała nas pierwsza kolejka tego wyjazdu, na jakieś 40 minut stania. Żeby wejść do bazyliki trzeba tylko przejść kontrolę bezpieczeństwa i nie jest wymagany żaden bilet. Tym bardziej dziwne, że nie można tego zrobić będąc już w muzeach. Musieliśmy odstać swoje, ale naprawdę warto. Bazylika—gigant, tak można ją w skrócie określić. Człowiek czuje się w środku taki malutki. Jedyne co konkretnie chcieliśmy zobaczyć to grób Jana Pawła II. I tu niespodzianka. Pamiętam ze zdjęć, ten nagrobek jako prostą płytę z napisem Ioannes Paulus PP. II. Niestety nie było go w Grotach Watykańskich, gdzie spoczywa większość papieży. Dopiero po zasięgnięciu języka, dowiedzieliśmy się że trumnę przeniesiono do nowego grobu bezpośrednio w bazylice. Przechodziliśmy wcześniej obok i nawet nie zwróciliśmy uwagi.
Mieliśmy już parę kilometrów w nogach i jakieś 10 godzin zwiedzania za sobą. Dopadało nas zmęczenie, ale byliśmy piekielnie zadowoleni. Nad Watykanem robiło się już ciemno. Kolejny intensywny dzień dobiegał końca, tym razem już ostatni, bo nazajutrz wracaliśmy z ziemi włoskiej do Polski. Przeszliśmy jeszcze przez Plac św. Piotra i Via della Conciliazione pod Zamek św. Anioła. Kopuła bazyliki o zachodzie słońca prezentowała się magicznie, do tego stopnia, że zatęskniliśmy za Rzymem, chociaż jeszcze w nim byliśmy.
Muszę przyznać, że Rzym i Watykan odkryłem na nowo. Wiele lat temu, będąc tylko półtora dnia, wyrobiłem sobie dużo nieprzychylnych wspomnień. Ale wszystko widzieliśmy wtedy pobieżnie, bez wchodzenia gdziekolwiek do środka. Teraz mając więcej czasu prawie zakochaliśmy się w Rzymie i czekamy na powrót. Już bez zwiedzania tych wszystkich najważniejszych miejsc, bo widzieliśmy już je wszystkie. No prawie wszystkie… został nam jeszcze widok z dachu Bazyliki św. Piotra.
Oceny
- Muzea Watykańskie — 4****
- Bazylika św. Piotra — 4****
Informacje praktyczne
Dojazd: Wejście do Muzeów Watykańskich znajduje się przy Viale Vaticano, natomiast do bazyliki wchodzi się od strony Placu św. Piotra. Odległość między tymi miejscami to około kilometra. Dojazd metrem do stacji Ottaviano lub Cipro.
| Watykan odwiedziliśmy 26 stycznia 2018 r.
| Więcej zdjęć z podróży znajdziecie na Flickr
Nic dodać. Must see.
Odnośnie Galerii prac geograficznych to kiedyś wyobraziłem sobie, że jeśli Geografowie po śmierci idą do jakiegoś geograficznego nieba, to musi ono wyglądać właśnie tak 🙂
Widok z dachu Bazyliki – trzeba zobaczyć, naprawdę robi wrażenie. Myślę że wybiorę się tam jeszcze kiedyś, zobaczyć to wszystko jeszcze raz. Jakkolwiek nie lubię podróżować do miejsc, które odwiedziłem wcześniej, tak do Rzymu wybiorę się z ogromną chęcią. Przecież poprzednim razem nie zobaczyliśmy wszystkiego! 🙂
Rzymu do końca nie odkryjesz 🙂 Też rzadko wracam w jakieś miejsca, a jak już to po wielu latach zobaczyć co się zmieniło, ale taki Rzym czy Londyn mógłbym odwiedzać każdego roku.
Mi się marzy podróż do Watykanu. W tym roku lecę w całkowicie innym kierunku, ale może za rok się uda 🙂
Mi się marzy podróż do Watykanu, aby zobaczyć wszystkie te wspaniałe dzieła i oczywiście Watykańskie muzea 🙂