Berlin
Berlin, Niemcy | Podróż 25 Wpis 9
Z prawie rocznym poślizgiem wybrałem się do Berlina. Mimo bliskości od granic Polski i mimo, że wielu znajomych było już tam z milion razy, wstyd się przyznać, że jest to pierwszy raz.
Skusiłem się na ofertę Simple Express za 54 zł w obie strony z Warszawy. Autokar jedzie prawie 9 godzin, czyli akurat całą noc z piątku na sobotę, można się wyspać. Pomijam kolejne rozczarowania polską koleją i przyrzekam, że mimo sentymentu jakim darze ten środek transportu od tej pory nie korzystam z usług PKP Intercity i Przewozów Regionalnych. Ileż można przepłacać za taki syf niemiłosierny i chamstwo całej obsługi od dworców, po konduktorów.
Przejdźmy do sedna. 7:00 jestem w Berlinie, poranki zawsze są trudne. Miasto jest dobrze oznakowane, z dworca autobusowego idę wprost do Kaiserdamm. Akurat każdy automat przyjmuje tylko karty Maestro (w portfelu mam dwie Visy), oraz odliczoną kwotę (bilet 6.50€, ja mam 10€). Spacerkiem w stronę następnej stacji Theodor-Heuss-Platz próbuję rozmienić pieniądze, co o tej porze nie jest łatwe. Na szczęście automat na tej stacji nie prosi już o odliczoną kwotę i wydaje resztę. Olimpiastadion to stacja naziemna, z której prowadzi piękna parkowa ścieżka w stronę głównej promenady olimpijskiej. Stadion obejrzałem z zewnątrz, robi wrażenie, a wszystko utrzymane jest w takim nazistowskim stylu. W 1936 r. większość olimpijskich obiektów zbudowano obok siebie, teraz wydaje mi się, że jest większy rozrzut po nieraz całym kraju organizatora. Tuż obok znajduje się Jednostka Berlińska – nie ma to jak taki bloczek – wszystkie jest ładne i przemyślane. Ruszam do centrum S-Bahnem, do samego dworca głównego. To kolejny przykład przemyślanego projektowania, gdzie do k… uczą się nasi architekci! Jeden poziom to perony, potem trzy poziomy korytarzy handlowych dostosowanych wielkością do odprowadzenia dużych potoków pieszych, a na samym dole perony w kierunku północ-południe. Wszystko oznaczone i czytelne.
Najkrótszą chyba linią metra U55 jadę pod Bramę Brandenburską (godz. 9) skąd idę do Pomnika Pomordowanych Żydów Europy. Robi wrażenie. Gdyby nie II wojna nie byłoby większości obecnych atrakcji Berlina. Taka niewesoła pętla historyczna. Potsdamer Platz nie robi takiego wrażenia, jak to opisują niektórzy. Jadę w stronę Muzeum Historii Naturalnej, które jednak pomijam, za to obok jest inny ważny punkt mojej wycieczki, czyli Yoli Frozen Yogurt, nie decyduje się na Muzeum za 6€ z racji właśnie ceny i braku większych poza szkieletem dinozaura atrakcji, ale kupuje loda za 3,8€:) Z drugiej strony nie mam też czasu na kolejne muzeum i spacerkiem wracam do dworca głównego, skąd S-Bahnem jadę do Alexanderplatz. Zegarek ciekawy, ogólnie masa ludzi i fajna zabawa wszędzie. Z Placu, na który jeszcze zawitam, wracam w stronę Potsdamer Platz do Mohrenstraße linią U2. Mijam swój hostel, do którego później się zamelduję i idę do Museum für Kommunikation. Pani kasjerka dokładnie dopytuje się czy nie mam żadnej karty zniżkowej, karty miejskiej, karty jakiejśtam, legitymacji studenckiej? Mam stary dobry ISIC i muzeum już kosztuje tylko 1,5€, można będzie zjeść więcej parówek i kupić więcej piwa:) Muzeum jest świetne, od gadających odkurzaczy, przez różne sposoby komunikowania się, po wystawę Do it yourself. Można samemu puścić wiadomość w systemie tub pneumatycznych, sprawdzić jak ludzie sami tworzą to czego potrzebują, czy zobaczyć stary dyliżans pocztowy rozłożony na cząstki pierwsze. DIY daje do myślenia, a jak akurat skończyłem roczną pracę w Conrad Electronic właśnie z taką myślą, że Polacy od Niemców różnią się tym, że my bardziej buy niż do.
Szybko zaliczam jeszcze wystawę firmy zajmującej się protezami kończyn, odwiedzam znów Pomnik Pomordowanych Żydów, ale już otwarte centrum informacyjne z wystawą, przechadzam się po Akademii Sztuki w okolicach Bramy Brandenburskiej i udaję się do Hostelu. Po szybkim prysznicu, wychodzę już bez zbędnego balastu do Muzeum Żydowskiego. Kolejne dwie godzinki, ale warto. Sam budynek jest ciekawy, a zamieszczone w nim wystawy obejmują chyba wszystkie dziedziny życia, po kącik dla dzieci i kreskówki stworzone przez Żydów w Niemczech przed wojną, po życie zawodowe społeczności żydowskiej. Naprawdę warto.Zamieniam S-Bahny i U-Bahny na autobusy i tramwaje. Z Alexanderplatz, które dalej żyje pełnią turystów jadę na Hackescher Markt, przechadzam się wokół Nowej Synagogi i jadę pod Reichstag. Mam zarezerwowane wejście na 22:00. Akurat odbywała się prezentacja multimedialna o pracy Bundestagu – na ścianie budynku po przeciwnej stronie Szprewy – którą to miałem okazję podziwiać z góry. Wyjście na kopułę jest szybkie i sprawne. Jestem na górze o 21:40, odbieram swój audiobook w języku polnisch i przechadzam się słuchając historii budynków widocznych z góry (czyt. całego miasta). Sama kopuła jest fantastyczna, ma dziurę w dachu i ławki które pozwalają podziwiać niebo z pozycji leżącej. Schodzę na dół, jest po 23:00, szukam sklepu, kupuję piwo i w pełni legalnie (och) wypijam je na schodkach, po krótkim spacerze nad Szprewą.
Dzień drugi zaplanowałem na Poczdam. Nie miałem mapy, a miasto ma ponad 100 tys. mieszkańców. Na szczęście, w przeciwieństwie do takiego np. Białegostoku, wpadli na pomysł umieszczenia mapy miasta na dworcu. Szybko ruszam w kierunku Wieży Einsteina. Na miejscu spotykam bramę, bo wieża leży na terenie ośrodka naukowego. Pan w recepcji od razu wie o co chodzi i wyciąga mapkę i informuje jak dojść do Wieży. Robi wrażenie dużo mniejszej niż na zdjęciach. Szczególnie okna wydają się takie liliputowate, a całość mogłaby posłużyć za tło do filmu o Smerfach. Wracam szybko do centrum Poczdamu i kieruje się w stronę pałacu i parku. Po drodze wygląda to jak mały Berlin, własne muzeum historii naturalnej, kolejna Brama Brandenburska… Zahaczam o park – niestety kopia setek takich samych parków na świecie i wracam na S-Bahna.
O 14:00 jestem na dworcu i wsiadam w swój Simple Express. Znów miejsce przy oknie, włączam filmy i jazda do Warszawy. Tam już odbywa się historia, które moim zdaniem cofa polską kolej do Średniowiecza, a nie do PRL.
17/08/2012 20/08/2012 | Simple Express | Hostel |
Najnowsze komentarze