Długi weekend majowy w Polsce: Jelenia Góra rządzi
Jelenia Góra, Polska | Podróż 45 Wpis 32
Jelenią Górę niektórzy mogą znać z „Misia” Stanisława Barei, gdyż tu miał po kamieniach stąpać „ktoś ważny”. Potem się okazało, że to jednak miała być Jasna Góra, czyli było to trochę dalej od Lądka-Zdroju. Kończę z tą dygresją, bo nie każdy ten film zna na pamięć, a wielu go nawet po dwukrotnym obejrzeniu nie rozumie.
Weekend majowy co roku będziemy spędzać w Polsce, chyba, że zdecydujemy inaczej. Powoli nam się rodzi taka tradycja. W roku Euro 2012 byłem w ten długi weekend w Tarnowie i Dębicy. W roku następnym w Gdańsku i na Mierzei Wiślanej, rok temu zrobiliśmy wyjątek i pojechaliśmy do Berlina. Tym razem trafiło na Jelenią, głownie przez tutejszy hotel.
01/05/2015 03/05/2015 | PKP Intercity Koleje Dolnośląskie | Hotel |
Galeria zdjęć z tej podróży w serwisie Flickr >>
Film z tej podróży na Vimeo >>
Spędzanie długiego weekend wg mnie wygląda tak: pojechać w Polskę i trochę napędzić gospodarkę, odpocząć i nie zwiedzać za dużo. w wyborze miejsca ważną rolę odgrywa fakt, że jeszcze nie tak dawno spałem nałogowo w hostelach, jednak we dwoje pokój w hotelu wcale nie wychodzi o wiele drożej. Poszukałem więc jakiegoś hotelu w miarę porządnego, najlepiej z basenem, w ciekawym miejscu i w przystępnej cenie. Na stronie sieci Accor wybrałem hotel z basenem. Opcja pojawiała się jedna. Mercure Jelenia Góra. Wyszło jakieś 300 zł za dwie osoby, za dwie noce. Wzięliśmy. Hotel wyglądał trochę jak ten z „Lśnienia” i pewnie w zimie podobieństw jest jeszcze więcej.
W Jeleniej Górze byłem raz i to na chwilę w 2008 albo 2009 r. Od tamtej pory pewnie niewiele się zmieniło. Martyna ma więzy rodzinne w tym mieście, więc bywała częściej. Jednak głównym magnesem, albo wabikiem, były Cieplice Śląskie-Zdrój (tak to się nazywa oficjalnie). Tego czego nam brakowało i co chcieliśmy robić w weekend to moczyć się w baseniskach. Jeśli to miały być baseny termalne to nawet lepiej.
Realizacja planów zaczęła się od przejazdu PKP Intercity, do którego powoli się przekonuje na nowo, ale bardzo wolno. w trzy godziny z groszami byliśmy we Wrocławiu, potem kolejne dwie z hakiem w Jeleniej Górze. We Wrocławiu zatrzymaliśmy się na chwilę zjeść coś w KFC, wstyd się przyznać, że nie zjedliśmy nic lokalnego. Chociaż smaczek! AmRest właściciel barów KFC i podobnych w Polsce ma siedzibę we Wrocławiu, więc trochę lokalnego kolorytu jest.
W Jelenie Górze z dworca do hotelu przeszliśmy, dzięki GPS, przez park i ogródki działkowe. W końcu był nasz obiekt. Taszczyliśmy z dworca piwa najgorszego sortu, bo nic innego nie było, a to święto narodowe, więc sklepy pozamykane. Dopchaliśmy się do pokoju, postawiliśmy browarki w lodówce. Poleżeliśmy, wypiliśmy kawkę/herbatkę i migiem pobiegliśmy na basen. Tam dopiero był wystrój. Rok ’89 pełną gębą. Płytki od budowy nieruszane, były w coś w rodzaju mozaiki. Widać, że ktoś się przyłożył, choć umiejętności i materiały miał ograniczone. Pan z basenu też pasował do tamtych klimatów. Popływaliśmy parę razy, pobawiliśmy się stojąc na rękach i takie rzeczy, po czym poszliśmy na saunę. Duma, że udało się wytrzymać piętnaście minut, a potem wskoczyć do bani z zimną wodą. Niestety nie działało jakuzzi. Wróciliśmy do pokoju wypić piwa, obejrzeć film i spać.
Następnego dnia mieliśmy śniadanie do 11:00 więc to był nasz limit snu. Śniadanie w Radissonie w Lizbonie obfitowało w różne szynki, salami, choriza, mnóstwo croissantów i tego typu rzeczy. Tutaj były wędliny lokalne, czyli salceson i baleron, co mi się akurat bardzo podobało. Nie było croissantów tylko polskie ciasta słodkie jak cholera, co mi się już mniej podobało. Poza tym parówki, jajecznica, kiełbasa z cebulą i naleśniki. Spróbowałem wszystkiego prawie. Po śniadaniu nie udało nam się wypożyczyć rowerów, więc postanowiliśmy pojechać do Cieplic (gdzie też jakaś wypożyczalnia miała być). Pojechaliśmy autobusem miejskim parę przystanków, bardzo szeroką drogą i byliśmy pod wypożyczalnią rowerów. Wchodzimy i trochę zdziwieni słyszymy, że wypożyczalnia się za chwilę zamyka, więc nici z naszych planów. Poszliśmy do centrum Cieplic. Parę zabytków, park zdrojowy, można się napić wód mineralnych i tyle. Trochę brakuje tu dobrych kawiarni, restauracji, pubów… czegokolwiek gdzie można by siedzieć i spędzać czas. Poleżeliśmy na trawce z widokiem na Karkonosze i poszliśmy do Term Cieplickich. To średniej wielkości, nowy obiekt sfinansowany ze środków unijnych. W środku parę basenów, jeden do pływania, reszta do robienia byle czego. Dwa wyjścia na zewnątrz. Najmniejszy basen, który tylko częściowo wychodził na zewnątrz miał najcieplejszą wodą. Tam gromadzili się głównie starsi. Po dwóch godzinach pobytu pora wyjść, więc pojechaliśmy do centrum Jeleniej coś zjeść. Restauracji trochę jest. Nawet jedna podaje steki z jelenia. Nam najciekawsza wydała się restauracja Sofa – burgery, trochę francuskich potraw, trochę włoskich i czeskie piwa. Czyli taki miszmasz. Burgery, jak to ktoś dobrze w internecie ocenił, były dobre, ale w dużym mieście drugi raz bym tu nie przyszedł. Wróciliśmy długim spacerem do hotelu. Długim dzięki inżynierom ruchu w Jeleniej Górze. Jak w wielu miejscach króluje tu Św. Przepustowość i na zielone przy pustej drodze trzeba czekać dwie minuty. w hotelu zdążyłem jeszcze iść do sauny, a Martyna została w pokoju. Znów obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać.
Teraz czas na dzień powrotu. Znów śniadanie. Nic do roboty, do 12:00. Dłuższym spacerem poszliśmy na dworzec. Tam czekaliśmy na pociąg do Wrocławia. Choć jechaliśmy tyle samo co w drugą stronę, to tym razem wydawało nam się jakby podróż trwała wieki. Taka jest różnica pociągów regionalnych i dalekobieżnych. Znów Wrocław, znów KFC, potem Intercity do Krakowa i tyle z podróży.
Jelenia Góra to rozwojowy region i na pewno w końcu się pojawią tam wypożyczalnie rowerów czynne w sobotę po czternastej i nawet w niedziele. Poza tym dobrze jest tam spędzić parę dni, pójść w góry, do Cieplic, skorzystać ze spa w którymś z pałaców Kotliny Jeleniogórskiej. Możliwości wiele. Pewnie kiedyś wrócimy. Mercure Jelenia Góra, nie jest drogi, ma basen i sauny oraz typowy accorowy standard. Można więc sobie odpocząć leżeć w wygodnym łóżku i mieć w tej cenie śniadanie na wypasie. Ciekawostką tego hotelu są kineskopowe telewizory, otwieracze do piwa jakich nie widziałem od 15 lat i mnóstwo innego wyposażenia w stylu lat 90. Hotel na szczęście nie podzielił jeszcze losów krakowskiego Forum, czy Cracovii.
Jelenia Góra to świetne miasto, a przede wszystkim ludzie, chociaż to może ja miałem szczęście. Jedyne czego mi tam brakowało to wypożyczalni aut, bo żeby wszystko zwiedzić w 3 dni korzystając z komunikacji miejskiej to kiepsko to wyglądało (no własnie muszę tam wrócić, bo nie zobaczyłem wszystkiego co chciałem), a z taxówek korzystać to już wolę rowerem się przemieszczać, zdrowiej i taniej :). No, ale byłem tam dawno, może już teraz ktoś mądry otworzył taki biznes 🙂
Jelenia Góra i okolice są naprawdę piękne. Widoki, natura nie do opisania 🙂
Jelenia Góra kojarzy mi się przede wszystkim z Doliną Pałaców, dlatego nie warto ograniczać się do samego miasta, ale odwiedzić okoliczne miejscowości. Można tam znaleźć nie tylko prawdziwe perełki jeśli chodzi o zabytki, ale także miejsca z dobrym jedzeniem. Odwiedzając pałac w Łomnicy, gorąco polecam odwiedzić pizzerię/restaurację Bistro Stacja (http://bistrostacja.pl), która jest rzut beretem od Jeleniej Góry i Karpacza.