Czy Ateny są ciekawym miastem? Czy warto tam jechać?
Ateny, Grecja | Podróż 54 Wpis 53
Jeżeli wpiszecie w Google frazę „Ateny” i wyszukacie grafikę, zobaczycie same zdjęcia ruin. Czy miasto, którego obszar metropolitalny dorównuje liczbą mieszkańców Mediolanowi ma cokolwiek do zaoferowania poza antycznymi zabytkami? Odpowiem krótko: ma.
Widoki
Ateńska zabudowa rozlewa się po horyzont i tylko nieliczne wzgórza wyrastają z niej niczym wyspy. Właśnie te wzniesienia są jednymi z najpiękniejszych punktów widokowych w europejskich stolicach. i tak Areopag to najlepsze miejsce by w miarę blisko i bez wysiłku podziwiać Akropol od frontu. Panuje tam taka piknikowa atmosfera, aż ma się ochotę rozłożyć tam koc, otworzyć piwo i obejrzeć zachód słońca. Wzgórze Muzajon (Filopapposa) wymaga większego podejścia, a widok na Akropol nie jest już tak atrakcyjny, ale jest to jedno z popularniejszych miejsc na zdjęcie z panoramą miasta w tle. Trzecie i zarazem najwyższe wzgórze to Likawitos. Jako jedyne wymaga przyjścia wcześniej by zobaczyć na nim zachód słońca. Podejście zajmuje jakieś pół godziny, chociaż można wyjechać kolejką. Na górze jest mała kaplica św. Jerzego, przed nią placyk i na tym placyku gromadzi się jakaś setka ludzi. Miejsca na wprost zachodu zajęte są już na godzinę przed zmierzchem, jak nie wcześniej. To na pewno jedno z najbardziej romantycznych miejsc Aten.
Zmiana warty
Czy tylko ja mam wrażenie, że to jest bardziej komiczne niż poważne? Zobaczcie sami.
Architektura
Można odnieść wrażenie, że większość pięknych budynków w Atenach powstała kiedy jeszcze Średniowiecze było hipsterskim ruchem. Później w XIX w. widać pewien powrót do architektury antycznej i znów od XX w. następują mroczne czasy bezpostaciowych budynków, biurowych klocków i szarych elewacji. Grecja nie była pod wpływem tej samej kultury co Europa Zachodnia, stąd brak tutaj znanych z Niemiec, Francji czy Włoch dzielnic Starego Miasta z uroczym rynkiem pośrodku. Brakuje też typowego skyline z dominantą wież kościelnych. Jest za to Monastiraki, stara dzielnica ciasnotą przypominająca bardziej arabskie medyny. W 1896 r. Ateny gościły pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie i z tej okazji zrekonstruowano piękny stadion Panathinaiko – podobno do dziś jedyny duży działający stadion w kształcie litery U. To wszystko jednak tylko punkty na planie miasta. Większość Aten to szare nudne konstrukcje zaprojektowane bez większej fantazji. I właśnie taka jest specyfika greckiej stolicy. Polecam przejść się po najgorszych dzielnicach by poczuć klimat miasta. My mieszkaliśmy w tym roku przy placu Amerikis. Jak się dowiedzieliśmy częściej jest teraz nazywany placem Afrikis, gdyż jest centrum dzielnicy migrantów. Wszystko jest tu zwykłe i nudne, ale tak właśnie żyje się w Grecji. Na ulicach stare auta i zniszczone skutery. Puste lokale i sklepy z tandetą. Warto porozmawiać trochę głośniej po polsku, bo być może zaczepi nas jakiś Pan Stanisław, czy Pan Andrzej, którzy przyjechali do Aten w latach 80. i opowiedzą ciekawe historie o tym jak to miasto zmieniło się od czasów naszego PRL, po Igrzyska Olimpijskie w 2004 r. aż po upadek i kryzys w ostatnich latach. Rozglądając się po szyldach na pewno znajdziemy też jakiś polski „Spozywczy”. Takie właśnie są dzielnice mieszkaniowe Aten.
Jedzenie i kawa
Ateńczycy mają swoją kulturę picia kawy. Piją głównie frappe bądź freddo cappuccino – czyli kawę na zimno. W lecie co druga mijana na ulicy osoba dzierży w ręku plastikowy kubek z takim napojem. Taką kawę na wynos można kupić w każdej kawiarni i w wielu fast foodach. Kosztuje od 1 € do 2 € w zależności od lokalu i wersji. Martyna choć kawy nie pije na co dzień i tak zakochała się w tym napoju. Ja kawę uwielbiam i choć jestem zwolennikiem pewnej ortodoksji – w postaci espresso bądź americano – to i te wynalazki przypadły mi do gustu. Co do jedzenia można szukać drogich restauracji i mieć nadzieję, że ryba, którą dostaniemy jest świeża, zdrowa i złowiona w tutejszych wodach, a nie na Morzu Ochockim miesiąc wcześniej, albo udawać Greka i zjeść to co oni. a co jedzą Grecy? Ateńczycy na pewno nie wielbią ryb. Wystarczy pójść do hali targowej, w której połowę powierzchni zajmują stoiska mięsne – z baraniną czy wieprzowiną – a drugą połowę ryby i warzywa. Na ulicach nie kupimy więc bułek ze śledziem, ale gyrosy. I właśnie te gyrosy po 1,5 € – 3 € (tak, mogą być tańsze od kawy) jadają Grecy. W końcu mają kryzys i nie ma ich co wkurzać zasiadając w drogiej restauracji. Jedzmy to co tubylcy. Dla wegetarian, uprzedzam pytanie czy są gyrosy wegetariańskie? Jasne, po prostu nie dorzucają tam mięcha, ale nie zdziwcie się jak policzą was tak samo jak za porcję mięsną.
Morze
Ateny sensu stricte administracyjnego nie leżą nad morzem, leży nad nim Pireus. To portowe miasto jest jeszcze bardziej szare, brudne i brzydsze niż Ateny. I nie ma tam zbyt dużo ruin, chyba że wziąć pod uwagę schody ruchome w centrum. One są w ruinie od przynajmniej trzech lat. Dzielnice portowe lubią przyciągać ludzi z różnych stron świata i tutaj też można napotkać przybyszów z Afryki, czy Bliskiego Wschodu. Większość migrantów przybywa właśnie statkiem, więc to ich pierwszy kontakt z Grecją. Pireus trochę śmierdzi ropą, a trochę potem. Betonowe nabrzeże sprawia, że człowiek poci się po paru minutach. Gapiąc się na spotkanych ludzi nie wiesz czy wracają z pracy czy są bezdomni. Byłem tutaj dwa razy, drugi raz tylko po to żeby upewnić się, że nie ma po co tu przyjeżdżać trzeci raz. Jeżeli szukacie plaży będąc w Atenach, to nie znajdziecie jej w Pireusie. Za to wystarczy pojechać z Syntagmy tramwajem nr 5 do Asklipiio Voulas i z kilku przystanków jest rzut beretem do plaży. Chociaż jeżeli plażować w Grecji to gdzieś indziej, najlepiej na wyspach. Tutaj te plaże po prostu są i nie mają za dużo uroku.
Ruiny
No dobra, trzeba. Trzeba zobaczyć Akropol chociaż pozostawia wiele do życzenia. Jest jeszcze w budowie, albo w remoncie. Na wzgórzu tłum nie pozwala na chwilę refleksji, to jednak Ateny według Google to prawie synonim Akropolu. Choć cena za zwiedzenie wszystkich obiektów archeologicznych to aż 30 €, to nawet dla osób nie lubiących takich klimatów polecam. Obiekt z bliska nie wygląda tak okazale jak z daleka. Akropol jest jak Wieża Eiffla – stojąc pod nią jesteś w jedynym miejscu, w którym jej nie widać. I tak stojąc pod Partenonem trudno uchwycić piękny widok, bo w oczy rzuca się mnóstwo współczesnych rusztowań i dźwigów, których z daleka po prostu nie widać. Widok na miasto też nie jest stąd oszałamiający. Wchodzimy więc na skałę by obcować ze starożytnością, to jest cała filozofia. Koniec końców jest to kawał historii.
Drugą polecaną przeze mnie ruiną jest kompleks olimpijski z 2004 r. Grecy nie mieli i nadal nie mają pomysłu na zagospodarowanie obiektów zbudowanych na Igrzyska. Wielki plac, dwie hale, trzy baseny, stadion, na co dzień stoją puste. Uwielbiam to miejsce o zachodzie słońca, gdy białe łuki projektu Calatravy przecinają fioletowe niebo. Później nastaje ciemność, a na całym terenie świeci tylko parę lampek. Ciężko mi uwierzyć, że to już 12 lat od tych Igrzysk, na których Otylia Jędrzejczak zdobyła trzy medale, a Robert Korzeniowski kończył karierę ze czwartym złotem olimpijskim.
Ateny to Ateny. Jeżeli ktoś porówna je do greckich wakacji na Korfu, to z pewnością miasto mu się nie spodoba, a jeżeli ktoś porówna je do innych europejskich stolic, to raczej też wypadną w połowie stawki. Miasto warto po prostu zwiedzić i nie dlatego, że przecież wszędzie musi być co do zobaczenia. Tam po prostu jest inaczej i zadajcie sobie pytanie ile miast będących w głębokim kryzysie odwiedziliście już?
Ja dodam, że mimo tych wszystkich wad, dla każdego kto ma w sobie chociaż odrobinę sentymentu historycznego Ateny będą mieć jakiś niczym nieuzasadniony głęboki klimat. Po prostu czasem świadomość, że ta kupa kamieni czy ruin stoi w tym samym miejscu, w ten sam sposób od ponad 2 tysięcy lat napawa jakimś podziwem.
A co do jedzenia, to słyszałam o wegetariance, która mega najadła się w Atenach… w hinduskiej restauracji 🙂
Nawet wiem, która to wegetarianka. :* Znalazłem tę knajpka. Nazywa się Indian Chef Restaurant http://www.indianchef.gr/ 😉
A świadomość tej historii rzeczywiście jest czasem wyczuwalna, zwłaszcza gdy nie ma w pobliżu nic współczesnego. Ateny to na pewno TOP 10 stolic europejskich.
Całkiem pozytywna opinia o mieście, spodziewałem się bardziej krytycznego spojrzenia. Jakże inne to musi być miejsce od położonych w tym samym państwie kurortów turystycznych np. na wyspach!
„Średniowiecze hipsterskim ruchem” – haha! Muszę sobie to gdzieś zapisać!
„ile miast będących w głębokim kryzysie odwiedziliście już?” – Raczej sporo, przecież Ty też je odwiedzasz! 🙂 No bo chyba Radom i Wałbrzych się liczą, prawda?
Mimo wymienionych zalet i ogólnego przekonania, że Ateny są jednak dość ciekawym miejscem, mnie to miasto nie przekonuje. Kompletnie. Pewnie sprawa kiepskich wspomnień. Wpis tak czy siak bardzo doceniam 🙂 PS. Przyjemny dla oka wygląd bloga. 🙂
Świetny opis miasta, bardzo trafny i genialny filmik. Ateny to miasto, do którego mam sentyment, bo to moje miejsce urodzenia, w którym mieszkałam przez kilka pierwszych lat mojego życia. Też mam takie odczucie, że nie da się go porównać do stolic jak Praga czy Barcelona. Ja byłam tam ostatni raz w 2014r. i niektóre dzielnice były niezbyt przyjemne, zamieszkałe przez Irakijczyków czy Afganistańczyków. Akropol – trzeba tam iść ze względu na to, że to Akropol, ale faktycznie może rozczarować. Likawitos w nocy to punkt obowiązkowy cudowny klimat. W Atenach bywam u rodziny, więc znam to miasto „od wewnątrz” a nie od strony typowo turystycznej. Widzę, że Wy też je tak zwiedziliście i macie podobne odczucia. Dla mnie Ateny to marmurowe chodniki, dzielnice uchodźców i ćpunów, dobrze rozbudowane metro, frappe, zapach suflaków, żółwie w ogrodzie narodowym i zmiana warty:) Jak ktoś jedzie na jednodniową wycieczkę z biurem turystycznym, to może się rozczarować a jak poznacie je od wewnątrz to poczujecie specyficzny klimat Aten. Pozdrawiam:)
Fajny wpis, bo pokazuje trochę bardziej prawdziwe oblicze Aten niż wyświechtane wpisy kopiujące na upartego z przewodników.
Gdyby ktoś jeszcze chciał więcej poczytać o tych „hipsterkich” Atenach, zapraszam do mnie:
http://www.masaperlowa.pl/ateny-przewodnik-alternatywny/
Świetny i przydatny wpis, z jednym małym wyjątkiem, Z Syntagmy do Asklipiio Voulas jedziemy tramwajem nr 5. Linią nr 3 można się dostać do Asklipiio Voulas z Port Pireus.
Pozdrawiam
Rzeczywiście, dziękuje za zwrócenie uwagi. Już poprawiłem. 🙂 Jechaliśmy też tą linią z Pireusu i może stąd ten błąd.