Lipsk, krótki wyjazd do dawnego NRD
Lipsk, Niemcy | Podróż 68, Wpis 81
Jesienne wyjazdy do Niemiec powoli stają się u mnie tradycją. Rok wcześniej ze Sławkiem pojechaliśmy do Frankfurtu nad Menem. Teraz nosiło mnie od dłuższego czasu, by gdzieś samotnie wyskoczyć na weekend. Miałem wkrótce rozpocząć kurs programowania i ostatnia szansa na wyjazd nadarzała się pod koniec października. Najtańsze bilety z Krakowa znalazłem na lotach do Berlina, Pragi, Norymbergi lub Göteborga. Wybrałem wylot do Berlina i powrót z Norymbergi. W Berlinie już byłem, więc od razu chciałem ruszyć gdzieś do byłego NRD. Wybór padł na Lipsk, bo tam mogłem najprościej i w miarę tanio dojechać. I to był strzał w dziesiątkę.
Wylądowałem na Berlin-Schönefeld. Lotnisku pamiętającym doskonale czasy NRD, które już dawno nie powinno istnieć. Niemcy zaliczyli jednak największą budowlaną wpadkę w historii i od kilku lat nie mogą otworzyć praktycznie gotowego nowego portu lotniczego Berlin-Brandenburg. W stolicy Niemiec wciąż więc działa terminal, którego powstydziłyby się prowincjonalny port na krańcu Europy.
Drugie miasto po Berlinie… w czasach NRD
Do Lipska pojechałem wprost z lotniska. Autobusy kursują bardzo często, a podróż zajmuje jakieś dwie godziny piętnaście minut. Udało mi się zająć miejsca w pierwszym rzędzie z nadzieją na podziwianie krajobrazu byłego NRD, lecz dane mi było zobaczyć tylko autostradę. Za to w Lipsku ślady komunistycznego państwa widać już na każdym kroku. Budowle z wielkiej płyty sąsiadujące ze starymi kamienicami, czy czechosłowackie tramwaje Tatra T4D mknące po mieście to najdobitniejsze pamiątki po komunistycznych Niemczech. Oczywiście zabudowa powoli się zmienia i wolne kwartały zajmują teraz bezbarwne centra handlowe czy hotele. Nowych tramwai też przybywa, na szczęście nie są już tak pospolite jak współczesna architektura. Nowy tramwaj dla Lipska pochodzi z Polski, z fabryki Solarisa i wyróżnia się swoim smukłym kształtem. Kto interesuje się tramwajami z pewnością kojarzy lipskie Tramino i powinien odwiedzić miasto póki jeszcze jeżdżą stare Tatry. Są tak ciasne i głośne, że chyba wszystkie stare tramwaje jeżdżące obecnie w polskich miastach można uznać za bardziej komfortowe.
Lipsk to jednak kawał historii jeszcze sprzed czasów NRD. Największą, wręcz gigantyczną, pamiątką tamtych czasów jest dworzec kolejowy. Największy budynek dworcowy w Europie. Dziś jest on mocno na wyrost, bo Lipsk ma nieco ponad pół miliona mieszkańców. Dworzec więc zagospodarowano na centrum handlowe. Ogromne wnętrze wypełniają odzieżowe czy fast-foodowe sieciówki. Wszechobecne reklamy nie sprzyjają podziwianiu architektury, ale domyślam się, że nie było lepszego rozwiązania niż komercjalizacja. Skąd w ogóle taka wielkość dworca? Powstał on w drugiej dekadzie XX wieku dla kolei pruskich i saksońskich. Były to dwie różne spółki kolejowe, a każda miała swoje perony i hol.
Dworzec kolejowy w Lipsku
Nie do końca Stare Miasto
Tuż przy dworcu zaczyna się lipski ring otaczający dzielnicę staromiejską. Spora część zabudowy uległa zniszczeniu i o dziwo nie została odbudowana aż do upadku NRD. Dzięki temu mógł powstać między innymi nowy kwartał zabudowy z Muzeum Sztuk Pięknych w formie szklanej kostki. Tuż obok powstało wspomniane już, niegrzeszące urodą, centrum handlowe Höfe am Brühl. W tym gąszczu zabudowy z różnych epok można przegapić niepozorny rynek. Teoretycznie najważniejszy plac w mieście znajduje się przy starym ratuszu, pełniącym obecnie funkcję muzeum miejskiego. Chociaż jest on w samym środku Starego Miasta, to dziś nie trudno zauważyć, że funkcję głównego placu przejął położony nieco z boku Augustusplatz. Znajduje się on tuż przy najwyższym budynku w mieście — City-Hochhaus, będącym 24 najwyższym budynkiem w Niemczech — oraz przy terenach uniwersyteckich. Symbolem współczesnego Lipska jest dziś stojący przy placu gmach Augusteum. Ta nowoczesna budowla to budynek główny uczelni, odbudowany dopiero w ostatnich latach. On też szczęśliwie doczekał lepszych czasów, bo po ostatecznym zburzeniu poprzednika w latach 60., decyzję o jego odbudowie podjęto dopiero w czasach zjednoczonych Niemiec.
Na Starym Mieście jednym z turystycznych punktów obowiązkowych jest pomnik Mefistofelesa i Fausta w pasażu Mädlera. Sporo turystów robi sobie przy nim zdjęcia i pociera but na szczęście. Poza tym pasaż jest kolejnym centrum handlowym, tyle że z duszą. Pomnik Fausta nie jest tu bowiem przypadkowo, znajduje się on przy wejściu do restauracji Auerbachs Keller. Przesiadywał w niej sam Johann Wolfgang von Goethe, a zasłyszane historie ponoć zainspirowały go do napisania „Fausta”. Kończąc zwiedzanie Starego Miasta zajrzałem jeszcze pod nowy ratusz. Widać, że miasto rozwijało się dość dynamicznie na przełomie XIX i XX wieku, bo gmach urzędu miasta — podobnie jak dworzec kolejowy — nie grzeszy skromnością. W dodatku wieńczy go ponad 110 metrowa wieża, najwyższa w całych Niemczech.
Hipsterzy w Lindenau
Mieszkałem w hostelu Noch Besser Leben w dzielnicy Lindenau. Zdecydowała tylko cena i możliwość spania w pokoju bez obcych ludzi. W pewnym wieku już się wyrasta z hosteli. Nie mając pojęcia gdzie się pakuje wsiadłem w tramwaj linii 14 na Karl-Heine Strasse i wysiadłem na imprezowo-knajpianej ulicy. Nawet mój hostel miał recepcję w barze. Ucieszyłem się, że na kolację nie będę musiał wracać do centrum, bo tutaj czekało na mnie jedzenie japońskie, tureckie, indyjskie, a nawet wegetariańskie hot-dogi. Skusiłem się na kumpira, czyli tureckiego ziemniaka z farszem, popularnego również w Krakowie. Natomiast klimat tej ulicy przypomniał mi ten imprezowy Berlin. I właśnie Lipsk jest nazywany czasem „nowym Berlinem”. Nie znalazłem czegoś takiego w innych uporządkowanych miastach Niemiec.
Wrócę jeszcze do mojego hostelu. Urzekło mnie w nim umeblowanie z czasów NRD. Stare drewniane krzesła, ciężkie szafy z lustrem i zdobne żyrandole. Pomysł na biznes właścicieli tego obiektu to utrzymanie klimatu dawnych lat i to im się udało. Prawdę mówiąc pamiętam podobny wystrój ze swoje dzieciństwa, mieszkania w NRD niewiele więc różniły się od tych w PRL.
Bitwa narodów
W Lipsku miałem dwudziestoczterogodzinny bilet na transport publiczny za 7,6 €. Opłacało mi się go kupić już przy trzech przejazdach, bo pojedynczy bilet to wydatek 2,7 €. Gdy więc obudziłem się rano, a do wyjazdu w dalszą część podróży miałem jeszcze dobrych parę godzin postanowiłem skorzystać i pojechać gdzieś na obrzeża miasta. Cel mógł być tylko jeden — Pomnik Bitwy Narodów. Pomyślicie pewnie, że to głupota jechać specjalnie, by zobaczyć jakiś pomnik. Jednak to kolejna budowla powstała w czasach gigantomanii przełomu XIX i XX wieku. Pomnik Bitwy Narodów jest dziś najwyższym (to słowo pada w tym wpisie drugi raz) pomnikiem w Europie i mierzy 91 metrów. Miałem takie szczęście, że akurat trafiłem na wizytę grupy rekonstrukcyjnej wojsk Napoleona. Wyglądało to komicznie, gdy z kilku autokarów wylęgały się dziesiątki żołnierzy w zdobnych czapkach. Pomnik można zwiedzać w środku i wyjść na taras, ale jak zwykle uznałem to za zbytek, zwłaszcza że już z darmowego tarasu rozciągał się piękny widok na miasto.
Bitwa narodów to największa potyczka Napoleona Bonaparte i również jego największa porażka. W starciach pod Lipskiem zginęło ok. 140 tys. ludzi. Wojska Napoleona, wraz z wojskami Księstwa Warszawskiego, walkę przegrały. Prusy wygrały, stąd pewnie taki gigantyczny pomnik. Natomiast szukając poloniców na terenie Lipska natknąłem się skwer Poniatowskiego. W czasie bitwy narodów Józef Poniatowski był dowódcą korpusu polskiego i zginął ostatniego dnia w okolicach dzisiejszego centrum miasta. Oprócz skweru Poniatowskiego upamiętnia też monument.
Wróciłem do centrum. Było niedzielne przedpołudnie i na większości ulic panowała pustka i spokój. Zdziwiłem się widząc jakieś zgromadzenie wokół zamkniętego tego dnia centrum handlowego. Pomyślałem, że to jakaś demonstracja, ale uczestnicy tylko gapili się w swoje smartfony. Pewnie już wiecie co to było… W 2018 ludzie zamiast na spacer wychodzili łapać Pokemony.
To tyle z Lipska, miasta będącego małym Berlinem, w którym dalej widoczne są ślady NRD. Chociaż jest ich coraz mniej. Nie jest to raczej popularny cel turystycznych podróży, a szkoda bo potencjał z pewnością jest.
Oceny
- Lipsk — 4****
| Lipsk odwiedziłem w dniach 20-21 października 2018 r.
| Więcej zdjęć z tej podróży na Google Zdjęcia
Brzmi dobrze, ale zawsze też jakoś omijaliśmy Lipsk, myśleliśmy, że nie ma nam nic do zaoferowania. Trzeba będzie wybrać się jeszcze raz i to sprawdzić 🙂
Miasto wygląda całkiem nowocześnie 😉 Lipska jeszcze nie dowiedzałam 🙂
Lipsk to jedno z tych miast które z turystycznego punktu widzenia się omija. Ale znamy wiele takich miast, i do wielu warto zajrzeć 🙂 Wygląda, że do lipska też. Pomnik bitwy narodów robi wrażenie, a samo miasto ma jakiś taki znajomy vibe między Gdańskiem, Berlinem, a kilkoma innymi miastami.
Ciekawa wycieczka. Chociaż patrząc na te zdjęcia (z wyjątkiem ostatniego) to odnoszę wrażenie, że… pusto tam jest bardzo, na tych placach i ulicach. Ale to chyba z powodu die Wochenende. 🙂
A kwestia budowy lotniska Berlin-Schoenefeld to kuriozum niebywałe na skalę europejską, wstyd i hańba dla tamtejszych władz federalnych, że tyle lat się to ciągnie.
Tak, weekend zrobił swoje, sporo zdjęć zrobiłem właśnie w niedzielny poranek. Natomiast wieczorem w dzielnicy hispterskiej, w której miałem okazję mieszkać, było sporo ludzi.
Podobno w przyszłym roku mają to nowe lotnisko otworzyć. Nie pamiętam która to już zapowiadana data otwarcia 😀
Jest już druga część wycieczki: http://www.blizejdalej.pl/2019/01/norymberga-miasto-inne-niz-myslalem.html