Rzym — zwiedzanie najbardziej znanych miejscach
Rzym, Włochy | Podróż 62, Wpis 70
Rzym — podobno wszystkie drogi tu prowadzą — a ja wracam do niego dopiero po 11 latach. Wówczas, w roku 2007 to był początek moich podróży lotniczych, byliśmy z bratem ledwo półtora dnia i widzieliśmy skrawek miasta. Ale i tak Rzym zakorzenił się w mojej pamięci, jako miasto już odwiedzone i podczas kolejnych siedmiu pobytów we Włoszech omijałem je. No raz przesiadłem się na lotnisku Fiumicino, ale tego nie liczę.
Teraz chciałbym napisać, że odkryłem w Rzymie mnóstwo nieznanych uliczek, miejsc niezwykłych i mam gotową listę najlepszych restauracji z włoską kuchnią. Ale tak nie jest. Byliśmy w Rzymie trzy dni i to co zobaczyliśmy to tylko podstawowe miejsca, tzw „trzeba zobaczyć”. Nie lubię tego określenia, bo przecież nic w życiu nie trzeba, a zwłaszcza w podróżach. Ale żeby dobrze poznać to miasto chcieliśmy zobaczyć to co najważniejsze, najbardziej znane. Tak, aby następnym razem gdy zawitamy do Rzymu nie mieć kompletnie nic w planach i po prostu zagłębiać się w to miasto. Martyna zaplanowała nam mnóstwo ciekawych i pięknych miejsc, bardziej i mniej znanych, wstawaliśmy wcześnie rano, chodziliśmy do zmroku i mimo to, te trzy dni ledwo nam wystarczyły.
Koloseum, Forum Romanum i Palatyn
Przeważnie, gdy pomyślę o Rzymie przychodzi mi do głowy jedno — Koloseum. Dlatego chciałem je odwiedzić i przekonać się, czy jest rozczarowującą atrakcją, czy oszałamiającą ruiną. Obecnie bilet do Koloseum obejmuje też Palatyn oraz Forum Romanum, które dawniej było bezpłatne i łącznie za wejście płaci się 12€, czyli bywały gorsze i droższe atrakcje. Warto więc zaryzykować.
I jakie wrażenia? Bardzo pozytywne. Nie jestem fanem zabytków i często po zapłaceniu kilkunastu euro nie czuję, by były to dobrze zainwestowane pieniądze. Lepiej było przeznaczyć na jedzenie. Tak było z Pałacem Dożów w Wenecji, czy nawet Akropolem w Atenach. Jednak w Koloseum i Forum Romanum jest naprawdę dużo do zobaczenia za stosunkowo dobre pieniądze. I w styczniu nie było kolejek, chociaż zanim doszliśmy do kasy zaczepiło nas kilku przewodników strasząc ogromną kolejką, które ominiemy kupując usługę przewodnicką. Nam wejście z kontrolą bezpieczeństwa i tą krótką kolejką do kas zajęło około 10 minut. To krócej niż czasem czekaliśmy na kelnera we włoskiej restauracji. W Koloseum udostępnione do zwiedzenia dla wszystkich są dwa poziomy, a najwyższy i piwnice niestety pozostają tylko dla grup z przewodnikiem. Właśnie tym mogliby się reklamować naganiacze, a nie zmyślonymi kolejkami. Mimo to i tak uważamy, że zobaczyliśmy wystarczająco i cieszyliśmy się przecudnymi widokami. Jest tu mnóstwo ładnych kompozycji do sfotografowania, podobnie jak w pobliskim Forum Romanum. Kolumny, łuki, fragmenty posadzek. To wszystko przyjemnie się ogląda i zwiedza, ale oczywiście gdy jest mało ludzi. Myślę, że po wizycie latem moja opinia byłaby zgoła inna. Z całego terenu dostępnego na bilecie, znużył nas jedynie Palatyn, gdzie poza widokiem na Rzym jest po prostu niezbyt zadbany park, a większość czasu spędziliśmy na szukaniu wyjścia. Serio, od strony Palatynu jest tylko jedno, boczne wyjście i w dodatku całkowicie nieoznaczone.
Między Palatynem a Awentynem
Zależało nam na wyjściu z Palatynu od strony południowej, gdyż chcieliśmy iść w stronę Circus Maximus. Miejsce to również kojarzyłem sprzed jedenastu laty, chociaż nie ma tam nic atrakcyjnego. Natomiast tuż obok, w przedsionku Bazyliki Santa Maria in Cosmedin znajdują się dość popularne Usta Prawdy. Można do nich włożyć dłoń w zamian za dowolny datek i zrobić ten sam żart, co Gregory Peck w „Rzymskich wakacjach”, czyli zasymulować odgryzienie ręki. Bo przecież usta zacisną się wtedy, gdy włoży do nich rękę kłamca. Najwyraźniej wszyscy dotychczas byli prawdomówni, bo usta wciąż są otwarte. Rzecz jasna nie wszyscy sobie żartują, jedynie jakieś dziewięćdziesiąt procent. My byliśmy w większości. Po dokonanym sprawdzeniu prawdomówności, należy wyjść przez wnętrze bazyliki, co jest ciekawym chwytem marketingowym ze strony władz kościoła. Wiele osób siada we wnętrzu, by wrzucić w media społecznościowe właśnie nakręcony film, a przy okazji oglądają wnętrza piękne wnętrza.
Parę minut spacerem na południe od Ust Prawdy, znajdują się już rzadziej odwiedzane miejsca, chociaż moim zdaniem są ciekawsze od takiej choćby Fontanny di Trevi. Mowa o wzgórzu Awentyn i niesamowitych widokach na Watykan i Rzym. Z Giardino degli Aranci rozciąga się piękny widok obramowany piniami, jak poniżej:
Ale prawdziwie magiczny widok Martyna odkryła… w dziurce od klucza. Dokładnie w drzwiach do ogrodu willi Zakonu Maltańskiego. To eksterytorialny obszar, więc można powiedzieć, że najlepszy widok na Watykan jest spoza Włoch. Zakon Kawalerów jest podmiotem prawa międzynarodowego i ma swoje placówki dyplomatyczne, a to jedna z nich. Dziurkę od klucza znajdziemy przy Placu Kawalerów Maltańskich, ustawia się do niej mała kolejka. Mi udało się zrobić tylko takie zdjęcie:
Spacer po mieście: od Kapitolu po Panteon
Mijał nam pierwszy dzień w Rzymie, a nawet nie mieliśmy okazji po prostu pospacerować jego uliczkami. Z Awentynu podjechaliśmy dość szybko na Kapitol. Podczas wyjazdu do Włoch oglądaliśmy serial „Suburra”, w którym kilka scen umiejscowiono na wzgórzu kapitolińskim. To właśnie tutaj wręczano łapówki za odpowiednie zmiany prawa i przymknięcia oka na pewne niejasności. Kapitol jest bowiem siedzibą władz miejskich Rzymu. Tuż przy ratuszu, czyli Palazzo Senatorio, znajduje się rzeźba wilczycy karmiącej Romulusa i Remusa. Jest naprawdę malutka i budzi raczej uśmiech, niż podziw.
Tuż przy Kapitolu stoi Ołtarz Ojczyzny. To ta gigantyczna biała budowla widoczna z wielu miejsc w Rzymie. Początkowo miała upamiętniać tylko króla Wiktora Emanuela II, ale później dołożono też nieznanych żołnierzy. Pełniona jest tu warta honorowa, a do wnętrza można wejść, jak również wyjść na górny taras i podziwiać kolejny piękny widok na Rzym.
W końcu udało się nam rozpocząć spacer. Zainspirowani wierszem Czesława Miłosza udaliśmy się na Campo de’ Fiori. Niestety po zmroku nie było już żadnych straganów, z których to słynie ten plac. Stał tylko mroczny pomnik Giordana Bruno. Na pobliskim Piazza Navona również było pusto i tylko co chwilę ktoś wchodził do kościoła Sant’Agnese in Agone. My również — choć z religią nie chcemy mieć za wiele wspólnego — zajrzeliśmy tam, odkrywając przepiękne sklepienie. Podobało mi się bardziej od tych w Bazylice św. Piotra. „Ktoś musiał nad nim spędzić parę ładnych lat swojego życia” — pomyślałem. Tym kimś był Ciro Ferri, a lat było tak dużo, że artyście się zmarło i dzieło dokańczał jego uczeń. Z Piazza Navona poszliśmy do Panteonu, który to zamknęli nam przed nosem. Zobaczyliśmy go następnego dnia, ale nawet niewiele z niego pamiętam. Rzym lepiej zwiedzać i odkrywać, niż zaliczać punkty na mapie.
Fontanna di Trevi
Kojarzycie te tłumy pod Fontanną di Trevi? Przeważnie ciężko jest zrobić zdjęcie bez kogoś w kadrze, a harmider zagłusza nawet szum wody. Gdy byliśmy tam wieczorem, ludzie byli wszędzie i gdyby nie policja, pewnie weszliby do wody. Martyna jednak wpadła na pomysł, by pójść tam o świcie. Było pusto. Gdzieniegdzie podjeżdżali dostawcy do pobliskich sklepów. Czasem zatrzymał się jakiś przechodzień, czy turysta z aparatem. W zimie, tuż po godzinie siódmej spotkaliśmy tam raptem pięć osób i poczuliśmy się jakby fontanna była tylko dla nas. Nie licząc oczywiście policji i wojska, oni są tam całą dobę.
Tak wygląda Fontanna bez tłumu:
EUR, czyli dzielnica mody i filmu
Pamiętałem ją z filmu „Tytus Andronikus” z Anthonym Hopkinsem, ostatnio wystąpiła w bondowskim „Spectre”. Mowa o dzielnicy EUR, czyli Esposizione Universale di Roma. Dzielnica w południowej części Rzymu, założona za czasów Benito Mussoliniego z przeznaczeniem pod wystawę światową w `1942 r. Wystawa oczywiście się nigdy nie odbyła, ale dzielnica została i dziś jest to centrum finansowe Rzymu. Dobudowano tu także parę budowli sportowych z okazji Igrzysk Olimpijskich w 1960 r i od tamtej pory układ jest prawie skończony.
Moim ulubionym budynkiem jest Palazzo della Civiltà Italiana. Obecnie siedziba firmy odzieżowej Fendi. Martyna ją kojarzy, a ja słyszałem tę nazwę po raz pierwszy. Na szczęście nie zamknęli budynku dla publiczności i po całym terenie można było swobodnie chodzić. To duży postęp, bo 11 lat temu budynek był ogrodzony siatką. Dopiero do trzech lat służy on firmie Fendi i dobrze, że znalazł przeznaczenie w branży modowej, a nie jakiejś nudnej administracji.
Drugim naszym celem w EUR było Museo della Civiltà Romana. To tutaj nakręcono scenę pogrzebu w filmie „Spectre”, w której James Bond spotkał postać graną przez Monicę Bellucci. Niestety od czterech lat muzeum jest zamknięte w celu przeprowadzenia… trzyletniej renowacji. Stan w jakim obecnie przechowywane są eksponaty i przedłużające się prace remontowe, budzą spore kontrowersje w Rzymie. Wspólnie z archeologami i historykami angażują się w ten temat nawet znani aktorzy i w styczniu 2018, czyli w czasie naszej wizyty, po naciskach przyznano kolejne 700 tys. € na dokończenie remontu. Jednak te pustki wokół sprawiają, że miejsce jest bardzo fotogeniczne. My zrobiliśmy sobie kilka wspólnych zdjęć, a obok nas odbywała się profesjonalna sesja mody.
Cały EUR, podobnie jak cały Rzym, ma spore problemy z parkowaniem. Auta stoją tu dosłownie wszędzie, a szeroka aleja przez środek dzielnicy stanowi duży problem, gdy chcemy ją przekroczyć pieszo. Przejścia są bowiem bardzo rzadko. Dołączyliśmy do grupy próbujących przejść na drugą stronę tubylców i czekaliśmy spokojnie, aż jezdnia opustoszeje. Trwało to dłuższą chwilę, a szliśmy na ul. Chopina. To drugiej polonicum, które spotkaliśmy w Rzymie. Wcześniej odwiedziliśmy aleję Mickiewicza. Natomiast na Chopina jest McDonald’s i kawiarnia znana z serialu „Suburra”. Dobra, wiem że tego serialu nikt poza nami nie oglądał.
Na koniec — punkty widokowe w Rzymie
Wróćmy do alei Mickiewicza. Znajduje się ona niedaleko Piazza del Popolo i prowadzi do punktu widokowego Terrazza del Pincio przy Ogrodach Borghese. Z tarasu mamy piękny widok na Rzym z kopułą Bazyliki św. Piotra w tle. Za to w ogrodach urzekła nas sadzawka pełna kaczek i gęsi, ze Świątynią Eskulapa na małej wysepce. Polskie ulice w Rzymie są w całkiem dostojnych miejscach.
Z filmowych akcentów napotkaliśmy jeszcze dwa miejsca z filmu „Noc na ziemi”. Obok Piazza Navona wciąż istnieje Hotel Genio, z którego Roberto Benigni śmiał się prowadząc taksówkę. a jego klient — ksiądz, nie biskup — czekał na Wyspie Tyberyjskiej pod kolumną Piusa IX. Na wyspie kręcono też jedną ze scen „Suburry”, po której bohaterowie uciekają w wąskie uliczki Zatybrza. I Zatybrze to takie moje odkrycie w Rzymie. Te uliczki trochę przypominają mi krakowski Kazimierz, czyli taką dzielnicę gdzie wciąż gastronomia jest dla mieszkańców, a nie tylko dla turystów. I życie płynie tam wolniej. Żałuję, że nie było więcej czasu, by pochodzić tam dłużej. Na Zatybrzu, ale już w jego górnej części, Martyna znalazła całkiem ładną fontannę dell’Acqua Paola. To taka uboższa wersja di Trevi. Nieco dalej znajduje się kolejny punkt widokowy — wzgórze Janikulum. Widok z niego charakteryzuje się brakiem głównej dominanty, czyli kopuły Watykanu.
Na koniec Schody Hiszpańskie. Zapamiętałem je sprzed 11 laty pełne kwitnących kwiatów. Teraz świeciły pustką, a właściwie to były pełne, ale siedzących ludzi. Brakowało mi strasznie tych kwiatów, ale są one tylko na wiosnę, od kwietnia do maja. W pozostałym okresie schody są takie zwykłe, gołe.
Oceny
- Koloseum i Forum Romanum — 4****
- Widoki z Awentynu (dziurka od klucza i Giardino degli Aranci ) — 4****
- Fontanna di Trevi (najlepiej o świcie) — 3***
- EUR — 3***
Informacje praktyczne
Dojazd: Do Rzymu dojechaliśmy z Neapolu pociągiem Italo, ale z Polski jest mnóstwo lotów z różnych lotnisk np. Ryanair, czy Wizz Air.
Nocleg: Podobnie jak w Neapolu, wysokość podatku miejskiego zależy od gwiazdek i dlatego mimo bardzo promocyjnych cen nie skorzystaliśmy z hotelu czterogwiazdkowego. Za to polecamy hotel trzygwiazdkowy SHG Portamaggiore. Jest położony dość blisko dworca Termini, przy skrzyżowaniu kilku linii tramwajowych i autobusowych. Zapłaciliśmy około 140 zł za pokój, za noc. W cenie wliczone było bardzo obfite śniadanie, a pokoje wyposażone były w lodówkę, sejf i kapcie.
| Rzym odwiedziliśmy w dniach 23—27 stycznia 2018 r.
| Więcej zdjęć z podróży znajdziecie na Flickr
| Przeczytaj też wpis o Watykanie.
Zawsze marzyłem o takiej wyprawie. Temat potraktowany wyczerpująco. W najbliższe wakacje mam zamiar podążać śladami autora bloga.
Rzym. Jednak wspaniałe miasto. Wielkie. Piękne.
Spędziłem tam prawie tydzień w X 2012 r. Czytając wpis przypominałem sobie kolejne miejsca, które tam widzieliśmy 🙂 (tylko w EUR nie byliśmy) Też patrzyłem przez tę dziurkę od klucza (ciekawostka – w pobliżu jest siedziba polskiego Caritasu i można spotkać tam polskich bezdomnych), też zwiedzałem Koloseum, ale my akurat kupiliśmy bilet od przewodnika za 25 euro zamiast 12, ale było warto, bo kolejka była na ok. 2h. Zazdroszczę tej pustej fontanny, to chyba tylko w styczniu o 7 rano 🙂
3 dni to jednak za mało Piotrze. Z pewnością warto pójść do Watykanu, nawet jeśli nie jest się zainteresowanym że tak powiem religijnym aspektem miejsca, to trzeba zaliczyć punkt widokowy ze szczytu Bazyliki – jest nie-sa-mo-wi-ty!! Można przejechać się do troszkę bardziej oddalonych dzielnic, znaleźć jakiś bazar i przejść się po nim, kupić szynkę parmeńską, granaty czy co tam wolisz. Pamiętam ten z Piazza San Giovanni di Dio – nie jest jakiś wyjątkowy, po prostu typowy i to jest najlepsze, ma swój klimat.
No i najważniejsze! Przecież w tym mieście oświadczałem się Justynie! 🙂
Watykan zwiedziliśmy prawie kompletnie. Tylko właśnie nie mieliśmy czasu na widok z dachu bazyliki. Ale całość zostawiam na osobny wpis. Przecież to już inne państwo 🙂
Właśnie za rok, może dwa, jak pojedziemy do Rzymu to już tylko szukać swoich miejsc. Jakieś targowiska, jakieś urocze, lecz mało popularne dzielnice. No i następnym razem możemy jechać nawet w lipcu, bo kolejki już nam niestraszne, skoro wszystkie główne atrakcje mamy z głowy.
Gratuluję oświadczyn w tak pięknym mieście. Dobry wybór i macie okazję, żeby tam wracać. 😉
Koloseum i Forum Romanum to must see w Rzymie! Po prostu trzeba je zobaczyć 🙂