Warmia to już, czy jeszcze Mazury?
Mazury i Warmia, Polska | Podróż 80, Wpis 105
Na ostatni dzień pobytu na Mazurach nie mieliśmy konkretnych planów. Pomysł był taki, by nieco okrężną drogą dojechać z Mrągowa na lotnisko w Szczytnie, gdzie mieliśmy stawić się dopiero około dziewiętnastej. Czasu więc było sporo, a my mieliśmy poczucie, że przez te dwa dni udało się zobaczyć naprawdę spory kawał Mazur i niczego nie musimy już zaliczać na siłę.
Piękne miasto Reszel
Najciekawszym miejscem na trasie wydawał się Reszel i to właśnie tam zrobiliśmy pierwszy postój. To niespełna pięciotysięczne miasteczko leżu już na Warmii. Przekroczyliśmy więc nieistniejącą dziś granicę, i to nie tylko fizycznie, bo dziś Warmia najczęściej występuje wespół z Mazurami. Czasem można wręcz usłyszeć, że doszło do jakiegoś wypadku na Warmii i Mazurach, to trochę tak jakby coś mogło się wydarzyć w Małopolsce i na Mazowszu jednocześnie. Z drugiej strony jak miasto leży w województwie warmińsko-mazurskim to często może zostać ulokowane po prostu na Mazurach mimo, że może faktycznie leżeć na Warmii. Pamiętam ze studiów, że cały ten ścisły związek Warmii z Mazurami to wymysł PRL-owski. W latach powojennych, by spolszczyć ziemie odzyskane, zaczęto łączyć bardziej niemieckie i protestanckie Mazury, z bardziej polską i katolicką Warmią, w jeden region Warmii i Mazur.
Wróćmy jednak do samego Reszla, bowiem przyjechaliśmy tu nie tylko by zahaczyć o Warmię, ale przede wszystkim by zobaczyć przepiękny zamek biskupów warmińskich z XIV wieku. Obecnie znajduje się tam hotel, ale część jest udostępniana turystom. Za jakieś 12 zł można odwiedzić wystawę narzędzi tortur (niestety dokładnie tę samą, jakich w Polsce odwiedziłem już kilka) i wyjść na wieżę, z której roztacza się przepiękny widok na miasto. Przepiękny, gdyż miasto Reszel jest wręcz idealne. Skupione wciąż w obrębie starej zabudowy, z dachami pokrytymi czerwoną dachówką. Będąc w Reszlu ma się wrażenie, że to nie może być Polska. Bo gdzie podziały się reklamy, banery, szyldy, pastelowe elewacje ze styropianu? Naprawdę polecam odwiedzić Reszel zwłaszcza tym, którzy nie wieżą, że w Polsce może być ładnie.
Po zwiedzeniu zamku wybraliśmy się na spacer po tym idyllicznym wręcz miasteczku. Przy wąskich, brukowanych uliczkach dominowały lokalne sklepy, nawet spożywczy należał do sieci Społem, a nie do Biedronki czy Żabki. Nie wiem czy w mieście obowiązują przepisy o parku kulturowym, ale w Krakowie dopiero takie prawo wymusiło jakiś ład i porządek w kwestii szyldów. Tutaj być może nawet takie prawo nie było konieczne. Chcieliśmy zobaczyć kolejną atrakcję Reszla, czyli most gotycki stojący już od jakichś siedmiu wieków. Będąc na moście niewiele widać, więc zeszliśmy poniżej odkrywając przeogromny park. Rozciągał się on po wzdłuż rzeki Sajny i otaczał sporą część starej części Reszla.
Na koniec zachwytów nad Reszlem, dodam jeszcze, że miasto jest członkiem ruchu Cittàslow, który zrzesza miasta ceniące sobie jakość życia mieszkańców i jak nazwa wskazuje, niezbyt szybkie tempo. Te dachówki, te sklepiki, ten park na pewno wpisuje się w duch powolnego miasta. Gdybyście się zastanawiali gdzie jest najwięcej polskich miast, to oczywiście na Warmii i Mazurach.
Tam gdzie Lewy chodzi po bułki…
W drodze do Szczytna zboczyliśmy trochę z głównej trasy i dotarliśmy do Stanclewa. Jeszcze kilka lat temu była to mało komu znana wieś, lecz od jakiegoś czasu pojawia się często w prasie sportowej, albo bardziej brukowej. W Stanclewie bowiem swój dom ma Robert Lewandowski. Nasz najlepszy piłkarz ma dom nad jeziorem Jelmuń, lecz od wzroku gapiów oddziela go szpaler drzew. I, co ciekawe, Stanclewo znajduje się wciąż na Warmii. Chociaż czasem można przeczytać, że Lewandowski ma swój dom na Mazurach, to jeszcze kilka lat temu mieszkańcy Stanclewa oburzyli się, gdy znak o granicy miedzy Warmią i Mazurami ulokował ich po tej mazurskiej stronie.
Nie wiem czy mieszkańcy często widują znanego piłkarza, ani czy ten chodzi do wiejskiego sklepu po bułki. Lecz wiem na pewno, że Lewandowski dobrze wybrał miejsce do odpoczynku. Stanclewo do obleganych przez turystów miejscowości nie należy, a najbliższa droga wojewódzka oddalona jest o dobrych parę kilometrów, więc i trafić przypadkiem tu ciężko. Natomiast krajobraz jest przepiękny i tego raczej nic nie zmieni. Co ciekawe na pomoście w centrum wsi spotkaliśmy parę Niemców. Więc jakiś ruch turystyczny być może jest, albo właśnie się rodzi.
I jeszcze zawitaliśmy do Szczytna
Zbliżając się do końca podróży pożegnaliśmy Warmię i znów znaleźliśmy się na Mazurach, a konkretnie w Szczytnie. To miasto może też nie kojarzy się jako popularny cel podróży turystów. Chociaż położone jest bardzo atrakcyjnie, między dwoma jeziorami. Na brzegu jednego z nich jest plaża i molo. W dodatku są ruiny zamku krzyżackiego i coś co w Krakowie nazwalibyśmy „szkieletorem”. Współczesna ruina jakiegoś niedoszłego hotelu lub apartamentowca okalającego zabytkową wieżę ciśnień. Podobno są jakieś plany dokończenia tej narośli, ale nie wiem czy jest się z czego cieszyć. Może gdyby ten betonowy kloc tak niszczał jeszcze parę lat to w końcu wieża ciśnień pozbyłaby się tego sąsiedztwa.
Na koniec pochodziliśmy trochę po mieście, a właściwie to nad jeziorami i odnieśliśmy wrażenie, że Szczytno to musi być przyjemne miejsce do życia. Jednak gdy oddawaliśmy auto, pogawędziliśmy z pracownikiem wypożyczalni zachwalając Mazury i uroki życia w takim miejscu jak Szczytno. Na co pan trochę się skrzywił i odrzekł „Ja jestem ze Szczytno i mówię wam, że nie jest to przyjemne miejsce do życia”. Powodów do narzekań było kilka, a chodziło głównie o kwestię braku pracy i perspektyw dla młodych. Wtedy rzeczywiście o tym nie pomyślałem, ale od tamtej pory przeczytałem książkę „Zapaść” Marka Szymaniaka. W niej można przeczytać o niejednym takim miasteczku, w którym młodzi skazani są na prace za niskie pensje, a po pracy nie mają zbyt wielu rozrywek. W dodatku czasem atrakcyjne położenie może być przekleństwem dla mieszkańców, bo nieruchomości stają się droższe i zamiast mieszkań dla młodych są apartamenty dla turystów.
Dotarliśmy więc do końca podróży. Lotnisko Olsztyn-Mazury z pewnością nie należy do tych, na które trzeba przybyć z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. Wręcz nie wypada, bo terminal i tak otwarty był dopiero na dwie godziny przed odlotem. Plusem za to jest sklepik, w którym można napić się piwa. Kosztuje ono tyle co normalnym sklepie, nawet nie pubie. Za jakieś trzy złote wypiliśmy, bodajże Żubra przy stoliczku i tym sposobem pożegnaliśmy Mazury.
PS. Życzenie rychłego powrotu, akurat tu się spełniło. Na Mazury wróciłem jakieś dziewięć miesięcy później. Ale co to były za miesiące. Za parę lat, może ciężko będzie w to uwierzyć, ale jak jakiś miesiąc po opisanej tu podróży zamknięto restauracje, bary, siłownie i hotele, to powolna normalność wróciła dopiero tuż przed tym drugim pobytem. Oby nigdy więcej lockdownów.
Oceny
- Reszel 5*****
- Szczytno 2**
| Na Warmii i Mazurach byliśmy w dniach 11-14 września 2020 r.
| Więcej zdjęć z tej podróży na Google Zdjęcia
Najnowsze komentarze