Słowaria

Liptowski Mikułasz, Słowacja | Podróż 41 Wpis 26


I jest pierwszy wyjazd w 2015 r. Narty na Słowacji, jeszcze z zapewnionym dojazdem i noclegiem zapowiadały się na niezłą okazję. Wyjechaliśmy już 2 stycznia wieczorem, tak by rano być już na stoku. Problem jednak w tym, że nie umiemy zbyt dobrze jeździć na snowboardzie.
Ten drobny szczegół wpłynął już na początku na mój dobry humor dzięki cenie 37€ za karnet. Co prawda obejmował on cały ośrodek, ale byliśmy w stanie skorzystać z jednej dziesiątej tego co oferuje. Sobota to więc dzień bólu dupy. Dosłownie. Już na samej górze zaliczyłem upadek. Potem jakoś się ześliznąłem na sam dół, ale dopiero za trzecim razem poczułem mniej więcej jako to działa. Jednak jeżdżenie na snowboardzie raz na rok to za mało i za każdym razem uczę się na nowo. w końcu koło 14:00 zaczęliśmy wyjeżdżać na szczyt Chopoka. Broń boże, nie po to żeby z niego zjechać. Tylko podziwiać widok. Jechaliśmy najpierw kolejką krzesełkową, potem szynową i na końcu gondolową. Na samej górze jest hotel, restauracja i mnóstwo lodu. W butach narciarskich można się nieźle przejechać. Kusi mnie nocleg w tym miejscu, po zmierzchu widok musi być niesamowity. Są dni, że kolejka na szczyt nie działa, miło byłoby więc zostać uwięzionym w takim miejscu.
02/01/2015 07/01/2015 | Samochód | Apartamenty |
Skończyliśmy jeździć, wróciliśmy do mieszkania i wieczorem rozpoczęliśmy nasz wieczorny cykl gier i filmów. „LEGO® PRZYGODA”, „Boyhood” itd.

Następne dni spędziliśmy na spokojnym zwiedzaniu okolicy. Liptowski MikułaszDolina Demianowska i Liptovská Mara. Spróbowaliśmy trochę piwa i lokalnej pizzy. Niestety raz zamówiłem przez pomyłkę radlera, potem już bardziej uważałem. Sam Liptowski Mikułasz jest typowo pustym miastem. Chyba wszystkie miasta na Słowacji tak wyglądają, szczególnie w weekend. Słowacy mają sporo telewizji do obejrzenia, albo piwa do wypicia, że nie opłaca im się wychodzić z domu Nawet my oprócz zwiedzania i oglądania filmów niewiele robiliśmy. i chyba tego nam było trzeba. Leżeć i nic nie robić. No prawie nic, bo jednego wieczoru ulepiliśmy bałwana Andrzeja.

Przedostatni dzień znów spędziliśmy na stoku. Tym razem skupiając się na technice, a nie na samej jeździe po stoku. W końcu nauczyłem się ładnie obracać, a przynajmniej taką mam nadzieję. Martyna do tej pory nie odkryła czy woli jeździć na lewą, czy prawą nogę. Jednak na pewno jeździ lepiej niż przed wyjazdem.
Słowacja aspiruje do bycia małą Szwajcarią. Wszystko tam rozwija się szybciej i lepiej niż na Podhalu. Ośrodki narciarskie i baseny termalne powstają by służyć narodowi słowackiemu na drodze do rozwoju. u nas się chyba dalej kłócą o Gubałówkę…

Może Ci się również spodoba