Gdańsk, Wolin, Uznam

Gdańsk i Wyspa Wolin, Polska Wyspa Uznam, Polska i Niemcy  | Podróż 23 Wpis 7


Pomysł wycieczki narodził się wraz z otwarciem krajowych połączeń przez OLT Express w cenie 99 zł. Wybór miejsca padł na Szczecin, po dłuższych dyskusjach termin wylotu wybraliśmy w piątek wieczór, z przylotem na ok. 22 do Goleniowa. Termin ostatni weekend czerwca też nie był przypadkowy. Podobno w Wolinie coś się miało wówczas dziać.

Na szczęście dla nas OLT odwołało wieczorne połączenie do Szczecina. Na szczęście bo po przylocie do Goleniowa wrażenie było takie, że na pewno nie zdecydowałbym się na przylot tam o tak późnej porze. Zamiast przebukować bilet na poranny sobotni lot bezpośredni skusiliśmy się na przesiadkę w Gdańsku (piątek wieczór do Gdanska i sobota rano z Gdańska do Szczecina).

Co to był za wieczór. W Gdańsku, na PGE Arenie, akurat odbywał się ćwierćfinał Euro 2012 pomiędzy Niemcami i Grecją. Na nocleg nie było nawet co patrzeć. Przylot do GDA, ucieczka bezpłatnego autobusu sprzed nosa. Sławek akurat musiał ubrać kurtkę:) I okazja do przejażdżki OLT Busem nr 888. Piwo w plastiku, nieprzyjemna kelnerka i cena z kosmosu nie przeszkodziła nam w cieszeniu się z oglądania meczu na Długim Targu. Niemcy wygrali z pogromcami Polaków i Ruskich, a my zaraz po ostatnim gwizdku, w przeciwnym kierunku do 99,99% kibiców, poszliśmy na Dworzec w celu przejazdu pod Stadion. SKM był darmowy, ale zapytanie stewardki z którego perony „odjeżdżają” pociągi na stadion wprawiło ją w niemałe zakłopotanie. Bo pociągi to przyjeżdżają ze stadionu, a ona kierowała ludzi w stronę centrum miasta. Atmosfera po dojechaniu na stadion pustym składem, była nadzwyczaj przyjemna. Stadion ładny, otoczenie też. I ta szybka ewakuacja się wszystkich od kibiców, po telewizje spod stadionu. Sami też odjechaliśmy na pizzę do centrum miasta. Menu dla Niemców osobno, dla Polaków osobno. Jako, że byliśmy nieliczni w lokalu, przy płaceniu rachunku okazało się, że wyszło sporo taniej niż w oficjalnej karcie dań. Jeszcze tylko szybki nocleg na nowym terminalu, skąd akurat odfruwały smutne samoloty do Aten, Salonik i Heraklionu i można lecieć do Szczecina. Spało się wygodnie, przy reklamowej makiecie jachtu. Jako, że wstaliśmy około szóstej rano postanowiliśmy jeszcze podjechać do centrum. Sławek zobaczył pomnik pocztowców, zaraz obok jest też słynny kościół św. Brygidy i jeszcze parę piłek wystawionych z okazji Euro jako dzieła sztuki.

Przelot do Szczecina to mój pierwszy rejs samolotem śmigłowym (nie licząc przelotu w Mikoszewie bodajże w 1997). ATR 42 w prawie dobrym stanie to całkiem przyjemna maszyna. Zaciekawiła nasz frekwencja, bo na locie GDA-SZZ było ok. 1 wolne miejsce. Lotnisko w Goleniowie, jak już sugerowałem, nie należy do największych i najlepiej skomunikowanych w kraju. Po przylocie wita nas mały terminal i autobus prywatnej firmy (po 15 zł), który odjeżdża po przylocie samolotów z Gdańska, Warszawy i Krakowa (ten krakowski lot nad którym się zastanawialiśmy, więc skończylibyśmy w tym samym punkcie). Odjazd po prawie godzinie czekania i kolejna godzina jazdy. Szczecin powala swoją prowincjonalnością. Wielkie i szerokie jezdnie w centrum miasta i długie zastanawianie się co tu zobaczyć. Zamek Książąt Pomorskich to w dużej mierze Urząd Marszałkowski, Urząd Stanu Cywilnego itd. Wały Chrobrego ciekawe, ale krótkie. Poza tym dużo niczego, bądź mało czegoś. Miasto wydaje się strasznie nieprzyjemne do życia.

Opuszczamy Szczecin kontynuując przejazd pociągiem Przewozów Regionalnych do Wolina i dalej do Międzyzdrojów. Wolin to już typowa mała mieścinka. Szczęście chciało, że trafiliśmy na Dni Wolina, czyli to coś co się miało tutaj dziać. Piwo Bosman i kolejna pizza smakowały nieźle. Trochę łażenia i jesteśmy na stacji Wolin Pomorski. Jedna z nielicznych stacji, która nie nazywa się od miasta, a od wymysłu urzędnika z PKP, bo Pomorski to przymiotnik nie występujący nigdzie poza kolejnictwem. No i brak tu dużego napisu, więc wysiada się na czuja. Dostaję telefon z naszego noclegu z booking.com, z pytaniem czy będziemy bo recepcja do 20 działa. Ciekawe, że na potwierdzeniu jest godzina zameldowania 18 – 22. Ale akurat się wyrabiamy na punkt 20:00. Międzyzdroje witają nas słabo. Dużo pokoi w domach prywatnych. Nie przepadam za tym typem noclegu. Gałka lodów 3 zł. Nasz ośrodek Gromada, ma małe popeerelowskie domki. Przynajmniej wyremontowane. Jako nocleg na nasz styl podróżowania idealne. Kryterium wyboru 100% cena, byleby było łóżko i gdzieś w pobliżu prysznic. Oglądamy przy molo kolejny ćwierćfinał Hiszpania – Francja. Żabki dostają mocno w cztery litery, a Pique gra świetny mecz. Shakira dopinguje z trybun. Rano w GDA wydzieliśmy samolot do Doniecka linii Iberia z hiszpańskimi kibicami na kolejny mecz, tym razem półfinał. Pique i Shakira to był mój konik w czasie mistrzostw.

Rano szybki spacer na molo i autobusem jedziemy do Świnoujścia. Miasto duże, ciekawe. Fajne promy, stare forty. Łazimy po parku i szukamy autobusu Linii Europejskiej. Po krótkim pobycie w Świnoujściu jedziemy do Ahlbeck. Trochę inaczej wyobrażałem sobie centrum i granicę w Świnoujściu. Długi, nieskończony targ byle jakich  budek ze sprzedawcami wszystkiego. Przejeżdżamy granicę i w Ahlbecku czas na kąpiel. Pogoda nie dopisała bo mało kąpiących się wokół, ale będąc nad polskim morzem średnio raz na rok trzeba spróbować. Molo w Ahlbeck ładne, a przede wszystkim występują dwie różnice w stosunku do polskiej strony: ład przestrzenny i jedzenie związane z morzem. U nas smażalnie ryb serwują chińską solę, czy pangę, a ostatnio coraz więcej kebabów, zapiekanek i kurczaków z rożna. W Niemczech można na każdym kroku kupić kanapkę z morską rybą, np. z pysznym śledzikiem. Mamy bilet całodzienny na tutejszą komunikację więc jedziemy do Heringsdorfu. Znów przypomina o sobie Euro 2012. ZDF zorganizował na plaży swoje studio z okazji mistrzostw. Molo jest najdłuższe z trzech tutejszych miast, a miasto ładne i uporządkowane. Trzecie po drodze jest Bansen. Malownicze miasteczko z dużą liczbą hoteli. W przeciwieństwie do naszych miejscowości tu dominują hotele, pensjonaty, a nie wolne pokoje, nazywane też zimmerfrejami. Dużo Polaków pracuje jako kelnerzy, czy kierowcy. Odjeżdżamy z Bansen na lotnisko, jako jedyni pasażerowie z miłą niespodzianką – polskim kierowcą. Lotnisko w Heringsdorfie jest jeszcze zamknięte, tzn. puste. Brak obsługi, brak jakiejkolwiek tablicy odlotów, przylotów. Jedyna informacja dla pasażerów to znaczek WC. Pasażerowie do Krakowa powoli się zbierają. Wśród nich sam prezydent Majchrowski. Łącznie na ok. 40 miejsc jest 11 pasażerów. Żegna nas deszcz, a w Krakowie o 5 minut ucieka nam jeden z ostatnich autobusów 292, więc i powitanie nienajlepsze. Lot za to był przyjemny – kawa, sok, ciastko i kanapka. To był mój pierwszy lot eurolotem. ATR 42 z polską siatkówką prezentuje się o niebo lepiej od tego OLTowskiego.

Podróż świetna i mam piasek z Ahlbeck. Myślę, że wspomnienia z tak krótkiej i skokowej wycieczki, w czasie Euro będzie jednym z najlepszych wspomnieć w życiu. I wcale nie trzeba jechać do Maroka, Portugalii, czy Japonii.

22/06/2012 23/06/2012 | OLT Express Eurolot Przewozy Regionalne | Ośrodek Wczasowy |

Może Ci się również spodoba