Portimao. Mój wybór w Algarve

Algarve, Portugalia | Podróż 58 Wpis 64


portimao beachNa koniec naszych portugalskich wakacji pojechaliśmy na parę dni do Algarve. W poprzednich etapach podróży brakowało nam tylko jednego — choć ważnego punktu — plaży. W Algarve plaż jest pod dostatkiem i głównym dylematem był wybór miasta, z którego można łatwo dotrzeć do tych najładniejszych. Początkowo szukałem noclegu w Lagos, sprawdzałem też Faro i Albufeirę. Ostatecznie najlepszym miejscem okazało się Portimao. W dodatku była tutaj stara dzielnica, w której mieszkaliśmy, przez co świetnie można spędzić czas też poza plażowaniem.

Algarve: 23/07/2017 27/07/2017 | Rede Expressos Volotea | Hostel |

Galeria zdjęć z tej podróży w serwisie Flickr >>

Dojazd do Portimao zapewniają pociągi i autobusy, jednak z Lizbony bez przesiadek można dojechać tylko autobusem i trwa to jakieś trzy godziny. Pociągi jeżdżą za to do Faro i wybierając portugalskie Pendolino, czyli Alfa Pendular trzeba się już przesiadać, a ceny bez promocji są nieco wyższe od autobusów. Portimao ma również małe lotnisko, z którego jak się później dowiedziałem, latają samoloty z podlizbońskiego Cascais. Ciekawa opcja. Może następnym razem skorzystamy.

Casa da Tocha — odzyskana wiara w hostele

portimao casa da tochaDość długo przeszukiwałem wszystkie strony z noclegami, by znaleźć ten jeden hostel — Casa da Tocha. Zajmuje on górne piętro starej kamienicy, tuż nad restauracją o tej samej nazwie. Ma jeden pokój z łazienką i dwa pokoje wieloosobowe. Wystrój przekonał mnie bardziej niż lokalizacja i cena. Kran ze starego dzbana, umywalka z miednicy i ściany z gołych płyt OSB. Właściciele mają po prostu gust.

Na miejscu poznaliśmy Rogera, współwłaściciela Casa da Tocha. Był tak pomocny, że rozpisał nam wszystkie atrakcje okolicy i nawet narysował ścieżki dojścia do plaż. Naprawdę miły człowiek, który prowadzi biznes z pasją. To po części dzięki niemu odzyskałem wiarę w hostele i znów zacząłem uwzględniać je w swoich podróżach. Przestały kojarzyć mi się już tylko z bylejakością, brudem i ciasnotą.

Plaże, plaże, plaże

portimao prainhaPo przyjeździe, poszliśmy od razu na plażę. Czekałem w końcu na to cały tydzień. Piękne, pełne skał plaże Algarve były tuż pod ręką. Wystarczyło pokonać strome zejście w dół i legliśmy na Praia dos Careanos. Dobrze, że posłuchaliśmy z rad Rogera, który polecał nam właśnie tutaj przyjść, bo plaża bliżej centrum — Praia da Rocha — okazała się być nudnym, szerokim pasem piachu bez żadnego skalistego urozmaicenia krajobrazu.

Drugiego dnia odebraliśmy nasze pierwsze w życiu wynajęte auto. Małą cytrynkę. Nie mieliśmy konkretnych planów, więc padło znów na jedną z polecanych przez Rogera plaż. Tym razem oczywiście nieco dalej niż zasięg nóg, na Prainhę. Dojechaliśmy na parking wskazany przez GPS i byliśmy idealnie nad plażą. Tylko problemem pozostawało znalezienie zejścia. Przeszliśmy przez basen jakiegoś hotelu, przez małą łąkę i w końcu znaleźliśmy ukryte między skałami schody. Na plaży akurat zwolniło się miejsce przy samej wodzie. Trochę nam się to wydało dziwne, że ludzie już się pakują. Udało nam się trochę popływać, a już po chwili dzieciaki z koca obok zaczęły budować fosę. Fajna zabawa — pomyśleliśmy. Po chwili sami zaczęliśmy kopać. Nie pomyśleliśmy, że przypływ jest tutaj parometrowy i za chwilę nasz kocyk zaleje woda. Gdy zostaliśmy sami w walce, do pomocy rzuciły nam się sąsiednie dzieciaki. Wykopały nam ogromną fosę, która i tak padła po paru minutach. Skalne łuki, pod którymi jeszcze niedawno dało się przejść teraz tworzy wodną jaskinię. Przyznam, że plaże Algarve są dzięki skałom i pływom jednymi z ciekawszych i piękniejszych w Europie*.

*Wiem, nie byłem wszędzie i słyszałem, że na Malcie plaże są podobne…

Cabo de São Vicente — koniec znanego nam świata

Cabo de São Vicente Najodleglejszym punktem, do którego dotarliśmy w Algarve był przylądek świętego Wincenta. Zastanawialiśmy się czy warto jechać do miejsca będącego punktem na mapie, ale o którym nie wiedzieliśmy zbyt wiele, no i przecież byliśmy już na Cabo da Roca. Jednak Portugalia ma szczęście do swoich przylądków i św. Wincent spokojnie może konkurować urodą z przylądkiem Roca. Jest równie urokliwy — wysunięta, otoczona z trzech stron morzem skała zwieńczona latarnią i małym fortem z czerwonym dachem. A głęboko w dole fale rozbijają się o brzegi. Czyż może być coś piękniejszego…

Ciekawostką historyczną jest, że przez wieki Cabo de São Vicente było końcem Europy, czy też końcem znanego Europejczykom świata. Dziś można nazwać go co najwyżej końcem kontynentalnej Europy. Jest to bowiem najbardziej na południowy-zachód wysunięty skrawek lądu europejskiego. Komunikacyjnie też jest to odległe miejsce, bo bez samochodu nie dotarlibyśmy tutaj. Można ewentualnie złapać stopa w Sagres, gdzie odbija droga na przylądek.

W okolicy zwiedziliśmy też jedną starą twierdzę przy drodze, w której był tylko fragment muru i schody. Byliśmy też pod twierdzą w Sagres, powstałą dzięki zabiegom Henryka Żeglarza. Mieściła się tu pierwsza na świecie akademia morska. Nie mieliśmy jednak ochoty i czasu dokładnie zwiedzać tego obiektu.

Lagos i Ponta da Piedade

Ponta da PiedadeTego samego dnia zajechaliśmy też do miasta Lagos. Nie ma tu może zabytkowego centrum, ale co innego nas tu sprowadziło — skalisty brzeg, czyli Ponta da Piedade. Ciągną tu z tego powodu tłumy turystów. To zespół kilku formacji skalnych malowniczo otulonych lazurową wodą. Popularną formą zwiedzenia jest wycieczka kajakowa za 30€. My jednak woleliśmy zwiedzać okolicę na nogach i uważam, że jest to spora oszczędność 30€ i czasu. Może nie wpłyniemy we wszystkie jaskinie, ale do wielu pięknych zaułków da się po prostu dojść i zostać tam ile się chce, nie poganianym przez przewodnika. A, że jest tu naprawdę pięknie niech świadczy to, że określa się to miejsce najpiękniejszą plażą świata.

Mieliśmy już odjeżdżać z tej okolicy, gdy w drodze do samochodu, zauważyliśmy małą plażę. Była kilkaset metrów od nas i co gorsza kilkanaście metrów poniżej. Gdy już wydawało nam się, że dostęp jest tylko od strony morza, Martyna zauważyła wychodzących z dziury w ziemi ludzi. Okazało się, że jest ścieżka w dół. Była bardzo wąska i stroma, czasem na szerokość jednej stopy. Ale warto. Na dole odpoczywało kilkanaście osób, a co chwila przypływały wspomniane wycieczki kajakowe. Był to mały ukryty raj na ziemi. Choć plaża była mała, to podobała mi się najbardziej, ze względu na pewną tajemniczość. Gdyby ktoś szukał, podaję miejsce na mapie do Praia da Balança.

Crème de la crème: Algar de Benagil

Algar de BenagilGdy wpiszecie w Google frazę „Algarve”, na pewno pojawi się w grafice grota w Benagil. Ogromna, dostępna tylko od strony morza jaskinia z dziurą w stropie. Wypełnia ją mała plaża. Pojechaliśmy tu ostatniego dnia. Tłum ludzi na plaży był niewyobrażalny, ale do groty trzeba dopłynąć — wpław lub łodzią — co skutecznie przesiewa liczbę obecnych wewnątrz.

Do groty najpierw dopłynąłem sam, zajęło mi to kilka, może kilkanaście minut. Na takie miejsca idealna jest kamera z wodoszczelną obudową, my mamy Xiaoyi. Dzięki temu możemy robić zdjęcia podwodne. Po mnie, miała popłynąć Martyna. Przyszedł jednak przypływ i w ogóle głupio było nie być w środku we dwoje. Zaczęliśmy więc kombinować jak popłynąć razem i najlepszą opcją było zostawienie cennych rzeczy w aucie, problem pojawił się jednak z kluczykiem. Owinęliśmy go w kilka worków i na szczęście udało się go nie zamoczyć. Ogólnie dobrym patentem jest zabrać ze sobą jakieś wodoszczelne etui, worek itd. My następnym razem tak zrobimy.

Jak wygląda grota? Na pewno najlepiej na zdjęciach zrobionych przez profesjonalistów. Ale na miejscu też jest naprawdę pięknie, wręcz nieziemsko. Tylko zdjęcia nie wychodzą tak pięknie, bo jest po prostu ciemno.

Jeszcze o Portimao

Casa da Tocha Jak wspominałem pod naszym hostelem znajdowała się restauracja prowadzona przez tego samego właściciela. Casa da Tocha specjalizuje się w nowoczesnej kuchni portugalskiej. Jak mówił właściciel „nie znajdziecie tu steków ani makaronów”. To akurat można było znaleźć w co drugiej jadłodajni w turystycznej części Portugalii. W Casy natomiast sezonowe i stałe menu gościło potrawy, o których pierwszy raz słyszeliśmy. Byliśmy tam trzy razy i za każdym razem próbowaliśmy czegoś innego. W dodatku z innym winem, bo liczba regionalnych i krajowych win była tutaj ogromna. Serwują tu dużo wołowiny, trochę wieprzowiny i owoców morza. Większość potraw zawiera mięso, ale obsługa była w stanie przygotować coś wegetariańskiego na życzenie.

Obiecaliśmy sobie powrót tutaj za jakiś czas. Gdyby uruchomiono loty z Krakowa do Faro, można by pokusić się nawet na weekendowy wyjazd.

Faro

Ostatniego dnia w Portimao oddaliśmy autko, zjedliśmy śniadanie i udaliśmy się na przystanek autobusowy. Opóźnienie o prawie godzinę (na dwugodzinnej trasie) autobusu do Faro sprawiło, że nie mieliśmy zbyt dużo czasu na jego zwiedzanie. Starczyło ledwie na zjedzenie czegoś w McD, w którym też były wegetariańskie potrawy i już musieliśmy iść na autobus na lotnisko. Siedem lat wcześniej, ze Sławkiem i ekipą, pokonaliśmy tę trasę na nogach, nocą i to dwukrotnie! Teraz jechaliśmy parę minut, by na lotnisku wsiąść w samolot Volotea do Marsylii.

Oceny

Jak oceniam Algarve? Bardzo pozytywnie. To miejsce z jednymi z najlepszych w Europie plaż, ze świetną atmosferą i ciągle ma w sobie pewną oryginalność. Nie widzieliśmy tutaj czegoś na poziomie Mielna, z toną taniego badziewia i kebabami, a takie rzeczy w Europie też się zdarzają. Portugalię uwielbiam, a Portugalczyków cenię za pozytywne nastawienie i dbałość o swoje otoczenie. W połączeniu z piękną przyrodą więcej mi nie trzeba.

  • Portimão 4****
  • Cabo de São Vicente 4****
  • Ponta da Piedade 5*****
  • Grota w Benagil 5****




Booking.com

Może Ci się również spodoba

5 komentarzy

  1. Michal J. pisze:

    Chociaż duzo bardziej wole aktywny wypoczynek, to na letnim urlopie przynajmniej jeden dzien to musi byc totalny plażing i opierdalling. A w takich sceneriach mozna wypoczywac! Nie to co Anzio albo Rewal: )

    Mam kolezanke, ktora byla w Faro na Erazmusie, chyba nawet 2 semestry. Wyobrazasz sobie cos lepszego?! 🙂

    • Piotr Rokita pisze:

      Faro, samo w sobie nie jest może piękne, ale za to okolice i 2 semestry w Algarve to musi być coś pięknego!

  2. centercar pisze:

    Tylko pozazdrościć tak wspaniałej podróży. 🙂 Może warto sobie coś takiego zorganizować..

  3. Anna pisze:

    Witaj, właśnie dowiedziałam się o tym, ze mam możliwość wyjechania na Erasmusowe praktyki na 2 miesiące do szpitala w Portimao. Moim wyjściem B jest Sardynia- Sassari… zastanawiam się, czy Portimao będzie dobrym wyborem? Czy znajdę tam mieszkanie do wynajęcia na 2 miesiące? Czy warto?

    • Piotr Rokita pisze:

      Nie mam pojęcia czy znajdzie się tam mieszkanie, ale wybierając między Sassari a Portimao wybrałbym Portugalię. Byliśmy w Sassari parę lat temu i to raczej przemysłowe miasto z dala od morza.