Tour de France 2012
Liège i Namur, Belgia| Podróż 24, Wpis 8
Wyprawa do Belgii nie napawała mnie entuzjazmem, ale cóż nigdy nie widziałem Tour de France, nie przyjrzałem się również żadnemu belgijskiemu miastu dokładnie. Poprzedni przejazd na lotnisko Charleroi zajął co prawda parę godzin przez Belgię, co pozwoliło nabrać sporo niemiłych doświadczeń wizualnych. Odwiedziny przylotniskowej miejscowości koło Charleroi opisałem już wcześniej.
No cóż, słowo się rzekło i tydzień po wyspie Uznam znalazłem się znów ze Sławkiem, oraz Michałem na lotnisku. Nocleg na wygodniej podłodze, obok automatu z colą, poranna pobudka dzięki uprzejmości tłumu oczekującego na odlot i już jesteśmy w drodze. Chaleroi znów nie miało okazji przypaść mi do gustu. Na dworcu okazało się, że nie mam wydrukowanych biletów na połowę trasy i jestem 10€ w plecy, potem okazało się, że bilet, który mam wydrukowany i tak jest nieważny tego dnia. I kolejne 8€ poszło… Ale nie ma tego złego itd.
Dworzec w Liege zaprojektowany przez słynnego Calatravę robi wrażenie bardzo nie-dworcowe. Czysto, ładnie, ciągi piesze bardzo przestronne. Duża czytelność budynku i przede wszystkim możliwość wyjścia prawie od razu na miasto, pomijając budynek dworcowy.
Czekając na Tour zwiedziliśmy miasto. Całkiem ładne, trochę zabytków, ale co tam robią budynki rodem z Sarajewa podczas wojny? Frytki z majonezem zjedzone, najdłuższa ulica ze schodów przejdziona i można zaczynać oglądanie kolarzy. Po mieście w trakcie wyścigu chodzi się jak mucha w smole. Mało przejść nad trasą, w dodatku ciasno. Nie lubię tłumów. Tour kończy się po paru godzinach, a tłum zaczyna iść na dworzec. Na szczęście zdolność planowana w belgijskich kolejach stoi na nieco wyższym poziomie niż w PKP. Mimo tłumu na peronie podjeżdżające pociągi były w stanie zapewnić wszystkim miejsce siedzące.
Nasz nocleg to Namur. Trzeci dzień Touru będzie miał tutaj premię górską. Miasto jest piękne. Pierwszy raz zobaczyłem Belgię bez walających się śmieci, syfu ogólnego itd. Miasto jest stolicą Walonii i widać, że nie ma tam przemysłu, a jest turystyka. Nasz hostel z sieci tych hosteli, które mają jeszcze coś wspólnego z ideą schronisk młodzieżowych, mile nas zaskakuje. Śniadanie w cenie, internet, prysznic w każdym pokoju i poza tym wszystko ładne, nowe i dizajnerskie. Pyszne śniadanie organiczne jemy szybko i udajemy się do miasta. Stara katedra, trochę zabytków i przede wszystkim ładna cytadela. Z Namur jedziemy do Charleroi, które robi wrażenie miasta z przemysłem, bez turystyki. System szybkiego tramwaju nie widział remontu od lat, a miotły od miesięcy. Rynek i okolice to wielki targ chińskich butów i tandety wszelkiej maści. W dodatku nie ma tu nic poza jednym zabytkiem, który o dziwo wpisano na listę UNESCO. Pijemy piwo w pubie irlandzkim, to jedyne miejsce gdzie nie trzeba się dopraszać o cennik, na co nie mamy już ochoty.Szybko na lotnisko i już po paru godzinach spokojnie jesteśmy w Krakowie. Jako, że jest to dzień meczu finałowego EURO 2012 między Hiszpanią, a Włochami, z lotniska jedziemy do Sławka obejrzeć mecz.
Liege i Namur całkiem ciekawe, ale reszta typowo przemysłowych miast przyprawia o traumę. Tour de France wolę obejrzeć w telewizji, chociaż było ciekawie zobaczyć kolarzy i uczestniczyć w tym w ten sposób.
29/06/2012 01/07/2012 | Ryanair Koleje Belgijskie | Hostel |
Najnowsze komentarze